J23 nadaje ponownie :-). Czym więcej czasu upływa tym bardziej aktualny wydaje mi się to sformułowanie w tytule, które po raz pierwszy słyszeliśmy z ust Johna Clevelanda Chandlera.
Szpital, to miejsce, w którym jest wielu potrzebujących ludzi. Każdy tę potrzebę wyraża na swój sposób, ale trzy najliczniejsze grupy wg mnie to:
1. Wystraszeni i zagubieni. To ci, którzy niezależnie od swoich przekonań znaleźli się w rzeczywistości, która ich przerasta. Wiara okazała się za słaba, przekonanie, że sobie poradzą wszędzie i zawsze zawiodło, nadzieja na to, że jeszcze coś mogą zrobić zaczyna się chwiać i nagle okazuje się, że ich dom stoi na piasku. Takich ludzi jest stosunkowo łatwo pocieszać, ponieważ oni pragną pocieszenia jak ryba wody, ale wcale nie jest łatwo wzbudzić w nich wiarę, ponieważ właśnie niewiara opanowała ich prawie całkowicie. Tego rodzaju ludzie to jak dziurawe naczynia, których nie jesteś w stanie napełnić. Ich stan jest troszkę lepszy jedynie w momencie napełniania, ale chwilę później wracają do swojej beznadziei. Sporo „napracowałem się” z jedną taką osobą i efekt był dla mnie głęboko niesatysfakcjonujący, ponieważ osiągnąłem jedynie westchnienie i retoryczne pytanie: „No i co teraz z nami będzie?” Już miałem na końcu języka coś w stylu: „Ja wiem, co ze mną będzie – jak umrę to pójdę do Jezusa, a jak zostanę, to będę starał się żyć dla niego, natomiast nie wiem co będzie z tobą.” Oczywiście nie powiedziałem tego, bo mogłoby to ją zranić, ale nie chciałem już więcej z nią rozmawiać.
2. Rozgoryczeni i narzekający. To taki rodzaj niewiary i niezadowolenia, w którym chyba nawet sam Jezus nie mógłby zdziałać żadnego cudu (por. Mk 6:5). To ludzie typu: „No widzi pani, co ze mną zrobili, wzięli do szpitala zdrowego człowieka, a teraz… i tu zaczyna się lista chorób żalów i pretensji.” Nie byłem w stanie „przebić” się przy tego rodzaju postawie, to było jak mur – uświadomiłem sobie, że ci ludzie nie chcą słuchać, a jedynie wylewać z siebie swoją zapiekłą gorycz. Uciekałem od takich jak najdalej się dało i modliłem się, żebym nie musiał leżeć z kimś takim na jednej sali. Bóg wysłuchuje modlitwy grzesznika i daje mu to, co najlepsze.
3. Poszukujący prawdy. To zdecydowana rzadkość, aby na kogoś takiego trafić, szczególnie, jeśli to mężczyzna. Stanisławie, jeśli czytasz te słowa, to serdecznie cię pozdrawiam. Tak, Bóg dał mi przywilej spotkania człowieka, z którym przez wiele godzin toczyłem takie męskie rozmowy „o życiu i śmierci” tylko rano nie miał kto zrobić jajecznicy (jeśli ktoś pamięta Shreka 1) (tak naprawdę to rozmawialiśmy o Bogu i Biblii). To ludzie, o których mówił ostatnio Daniel Capri, że są już przez Boga przygotowani na przyjęcie prawdy. Musimy się o nich modlić i błogosławić ich. Ci ludzie z wdzięcznością przyjmują słowo prawdy i nadziei, bo gleba ich serca jest przygotowana przez Ducha.
Dlaczego piszę o tym, a nie o szpitalu, chorobie i leczeniu. No domyśl się. Przecież to, co Bóg ma najcenniejszego to jego dzieci, które czasami cierpią i chorują. Naszą misją nie jest rozważanie na temat chorób, ale wykorzystanie każdej okazji do głoszenia słowa nadziei i zbawienia. Wtedy nasze doświadczenia nabierają sensu i nie pytasz: „Dlaczego ja, człowiek wierzący muszę przez to przechodzić?” Może właśnie dlatego. Niech będzie błogosławiony Pan, we wszystkim. Parafrazując słowa apostoła Pawła, niech przez Kościół wieloraka w przejawach mądrość Boga stanie się jawna Zwierzchnościom na wysokościach nieba i ludziom na niskościach ziemi (por. Ef 3:10).
Te kilka dni to nie był dla mnie jakiś szczególnie trudny czas – ta terapia nie niesie ze sobą jakichś przykrych dolegliwości, ale przebywanie w takim szpitalu nie jest łatwym duchowo doświadczeniem. Myślę, że jest to miejsce w którym gromadzi się szczególnie dużo lęku, rezygnacji i braku nadziei. Symbolem ŚCO jest Kaduceusz, którego na próżno szukał Pat po całym centrum Kielc. A tu, proszę, znalazł się. Musimy wrócić do słowa Pata i przemodlić tę sprawę.
Głównym słowem, która dał mi Pan w tym czasie był werset z Prz 18:14.
Duch ludzki zniesie chorobę, lecz złamanego ducha któż dźwignie? (BT)
Duchem człowiek zwalczy nawet chorobę, lecz kto może podnieść złamanego na duchu? (BW)
To słowo idealnie pasowało do miejsca, czasu i sytuacji. Poraziło mnie prostotą i mocą. Kluczem do naszego zdrowia jest duch. Dzięki niemu jesteśmy w stanie pokonać „nawet” chorobę. Nie wiem, czy lekarz, który mnie operował jest wierzący, ale wyraził to w taki sposób: „Psyche jest bardzo ważna, dzięki niej pacjenci lepiej znoszą chorobę.” Walka toczy się o naszego ducha. Jeśli będzie zdrowy i będzie w jedności z Duchem Jezusa, to dzięki niemu jesteśmy w stanie zwalczyć chorobę. A kto dźwignie złamanego ducha, lub złamanego na duchu? Oczywiście Bóg jest w stanie podnieść złamanych na duchu i bardzo często to robi, tylko, że wtedy, gdy upadamy na duchu, wypadamy z miejsca chodzenia w zwycięstwie i stajemy się ofiarami. Bóg lituje się nad ofiarami, ale to nie jest cel naszego powołania. Bóg chce, żebyśmy chodzili w zwycięskim duchu, a nie w usposobieniu ofiary, którą musi nieustannie podnosić.
To pytanie zawarte w ww wersecie daje nadzieję wierzącemu, ale kto podniesie ducha niewierzącego, ateisty, agnostyka, kogoś, kto jest wrogiem Boga? Nie ma nikogo innego, kto mógłby to zrobić.
Będąc w tym szpitalu najbardziej tęskniłem za wierzącymi, którzy noszą w sobie ducha niezwyciężonego, o jakiego modlił się Dawid (por. Ps 51:12). Żyjąc „normalnym”, chrześcijańskim życiem nawet nie wiesz, że posiadasz takiego ducha, ale masz go, wierz mi. Wystarczyła mi krótka rozmowa z kimś z kościoła i już mój duch ożywiał się, jakby dostał łyk świeżej, źródlanej wody.
Proszę cię nie pogardzaj tym, co masz, bo masz więcej niż tysiące ludzi wokół ciebie. Nie pozwól, żeby zwątpienie i jednostajność życia doprowadziły cię do miejsca może nie beznadziei, ale takiego pytania: „Jaki to ma sens?” Nie wystawiaj Boga na pokuszenie, bo może postawić cię w miejscu, w którym zobaczysz różnicę, ale to nie jest miejsce, do którego chciałbyś iść.
Ludzkie rozczarowania to Boże spotkania, ale Bóg bardziej kocha spotkania wśród dziękczynienia i uwielbienia; pełne radości i pasji. Biegnij do niego i bądź wdzięczny.