Archive for październik, 2010

29
paź

Intymność – poznajmy się

   Posted by: Jacek Sierka   in Osobista relacja z Bogiem

Zapewne każdy z wierzących ma własne wyobrażenie o intymnej relacji z Bogiem; jedni powiedzą, że niezbędnym warunkiem jest spędzanie kilku godzin dziennie w domu modlitwy, a innym wystarczy do tego przeczytanie kilku wersetów na tydzień lub pójście do kościoła w niedzielę. Nie mam zamiaru wyznaczać norm, ale podzielić się tym co wg mnie jest podstawą do budowania relacji z Bogiem; bez czego – jeśli w ogóle mówimy o intymności – dotykamy zwiedzenia, to znaczy żyjemy pewnym wyobrażeniem, które nie ma związku z rzeczywistością.

W poprzednim wpisie napisałem, że każdy z nas jest powołany do osobistej relacji z Bogiem. Powód jest jasny i oczywisty – każdy z nas jest dzieckiem Boga, a nasz Ojciec jest dobrym Ojcem i żadnego dziecka nie pozostawi sierotą. Kilka tygodni temu Edytka opowiedziała mi o zdarzeniu w Areszcie w Kielcach, które bardzo mnie poruszyło. Idąc na spotkanie z grupą kobiet osadzonych (tak powinno się mówić o rezydentach tego typu instytucji), zobaczyła wyciągnięte przez okno ręce mężczyzn z oddziału męskiego i usłyszała wołanie: My też chcemy mieć takie spotkania! Odebrałem to jako wołanie Bożych dzieci, które chcą spotkać się ze swoim tatą i są już na to przygotowane. To ostatecznie przeważyło i w moim sercu powstało pragnienie zaangażowania się w służbę w Areszcie. Już na drugim spotkaniu Daniel przyjął Jezusa jako Pana, wyznał grzechy i płakał jak dziecko, chociaż nigdy tego wcześniej nie robił – Bóg działa nieustannie i czasami potrzebuje tylko naszej dłoni, albo słowa, żeby zanieść zbawienie do swoich dzieci.

Pierwszą rzeczą, która wg mnie jest fundamentem intymności to wzajemne poznanie się. Wszystkie obietnice, które Bóg dla nas ma dotyczą tych, których On POZNAŁ, a żeby je przyjąć, my musimy POZNAĆ Jego.

Rzymian 8:29-30: „Albowiem tych, których od wieków POZNAŁ, tych też PRZEZNACZYŁ na to, by się stali na wzór obrazu Jego Syna, aby On był pierworodnym między wielu braćmi. Tych zaś, których przeznaczył, tych też POWOŁAŁ, a których powołał – tych też USPRAWIEDLIWIŁ, a których usprawiedliwił – tych też OBDARZYŁ CHWAŁĄ.”

W tych dwóch wersetach ujęta jest cała droga człowieka, która zaczyna się od poznania. Jest wiele wersetów na ten temat, ale zacytuję jeszcze słowa, które powiedział Jezus:

Mateusza 7:23  Wtedy oświadczę im: Nigdy was nie znałem. Odejdźcie ode Mnie wy, którzy dopuszczacie się nieprawości!
Mateusza 25:12  Lecz on odpowiedział: Zaprawdę, powiadam wam, nie znam was.

Co to znaczy, że Jezus nas zna, lub nas nie zna? Czy Bóg, który wszystko wie, może kogoś nie znać? O kim mówi Jezus, który znał nawet ludzkie myśli?

Znać w języku Biblii to znacznie więcej niż tylko wiedzieć o kimś lub o czymś. Takie zrozumienie poznania jest owocem kultury grecko-rzymskiej. Cały nasz „zachodni i współczesny” świat jest przesiąknięty racjonalizmem do tego stopnia, że właśnie „wiedza” w naszym świecie decyduje o poznaniu. Uczymy się tego już od pierwszych lat edukacji szkolnej. Cały system edukacji oparty jest na gromadzeniu i odtwarzaniu wiedzy – i to nie jest samo w sobie złe, ale okazuje się, że w praktyce nasz stosunek do poznawanych przedmiotów jest obojętny, a to jest absolutnie niemożliwe w biblijnym pojęciu poznawania. Biblijne poznanie tworzy więź i wzajemne zobowiązanie. Nie można pozostać obojętnym w stosunku do przedmiotu mojego poznania, ponieważ biblijne poznania angażuje całą osobę: rozum, wolę, emocje oraz prowadzi do jedności w duchu.

Jeszcze raz chcę to podkreślić POZNANIE oznacza ZAANGAŻOWANIE SIĘ. Każdy, kto się kiedykolwiek zakochał wie, że racjonalne studiowanie piękna danej kobiety nie wystarcza. Nie wystarcza zdobycie wiedzy na jej temat, ani opis jej przymiotów. Każdy, ośmielę się użyć tego słowa, zdrowy mężczyzna pragnie dotknąć tę, która mu się podoba, przeżyć głębię spotkania na wszystkich dostępnych poziomach, w tym również emocjonalnym. Cierpimy, gdy znajduje się ona poza naszym zasięgiem, a przecież nadal moglibyśmy gromadzić o niej wiedzę. Poznanie to głębokie przenikanie się dwóch osób to tego stopnia, że dwoje staje się jednym ciałem. Czyż nie na tym polega jedność Boga w Trójcy?

Kiedy w ten sposób poznajesz drugą osobę rodzi się fascynacja a następnie miłość. Miłość jest celem poznania i zastanowimy się nad nią później.

Ale wracajmy do praktyki, ponieważ chciałbym, żeby to moje dzielenie było również praktyczne i proste. Musimy znaleźć odpowiedź na dwa proste pytania: W jaki sposób poznajemy Boga? W jaki sposób Bóg poznaje nas?

Sposobów poznawania Boga jest wiele, ale dwa są podstawowe:
– przez stworzenie,
– przez Słowo.

Aby nikt nie mógł się usprawiedliwić, Bóg każdemu człowiekowi dał rozum i sumienie, przez które człowiek może dojść do poznania Boga (zob. Rz 1:20). Nie jest to droga najłatwiejsza, ale niektórzy lubią chodzić okrężnymi drogami. Wielu ludzi doszło do poznania Boga w ten właśnie sposób. Otwarty umysł i szczere serce (prawe sumienie) są w stanie doprowadzić nas do Boga, dlatego nie powinniśmy odrzucać prawdziwej nauki, badania tajemnic stworzenia, zachwytu pięknem natury – to wszystko powinno prowadzić nas do Stwórcy – mądrego, pięknego i kochającego.

Jednak Bóg nie poprzestał tylko na stworzeniu i rozumie, ale zdecydował się nam OBJAWIĆ. Słowo to jest kluczem do zrozumienia chrześcijaństwa i Biblii. To nie my odkryliśmy Boga, nie my znaleźliśmy go poprzez ludzkie wysiłki, ale to On zniżył się do nas i zdecydował objawić się (odkryć swoją naturę) człowiekowi. Czynił to przez wieki przez proroków i różnego rodzaju teofanie (wydarzenia, w których człowiek spotykał Boga lub anioła Bożego w ziemskim wymiarze), a kiedy nadeszła pełnia czasów posłał swojego Syna, który jest wcielony Słowem, aby On objawił nam Ojca (powiedział nam o Ojcu wszystko to, czego nie możemy poznać własnym rozumem). Wersetów na ten temat jest tak wiele, że właściwie gdziekolwiek wskażemy palcem w ewangelii tam trafimy na objawienie Ojca przez Jezusa. A więc chrześcijaństwo jest „religią” objawienia.

Tak więc, aby poznać Boga mamy dwa podstawowe sposoby, badanie stworzenia, badanie Słowa. Cóż wobec tego dzieje się z człowiekiem, który nie korzysta z tych sposobów? Pogrąża się on w różnego rodzaju filozofiach i własnych wyobrażeniach, czyli inaczej mówiąc sam tworzy Boga – staje się takim bogotwórcą. Czasami nawet te twory zawierają pewną logikę, ale problem polega na tym, że to nie jest prawdziwy Bóg. Prawdziwy Bóg przyszedł do człowieka i powiedział o sobie w swoim Słowie wszystko to, co jest nam potrzebne do zbudowania głębokiej, intymnej relacji. Nie da się więc przecenić znaczenia Słowa Bożego; sam Bóg ceni je tak bardzo, że nie pozwoli w nim zmienić nawet najmniejszej literki (zob. Mt 5:18; Obj 22:19).

Tak więc jeśli chcesz poznać Boga, czytaj, studiuj, rozważaj Boże Słowo. Słowo jest również źródłem wiary, bez której nie można się podobać Bogu. Jeśli nie masz jeszcze swojego, wypracowanego systemu czytania Słowa, możesz skorzystać z jednego z poniższych schematów:

Schematy czytania Biblii na 1 rok

Kiedy zaczniesz to robić regularnie, możesz dodać do tego cały arsenał własnych sposobów budowania relacji z Bogiem: modlitwa (o której będziemy jeszcze mówić), uwielbienie, ponadnaturalne doświadczenia, sny, język Boga przez okoliczności itd. Jednak indywidualne sposoby szybko zawiodą jeśli nie będzie regularnego karmienia się Bożym Słowem.

W jaki sposób Bóg może poznać nas? Czy jest coś takiego w nas, o czym Bóg nie wie? Z całą pewnością nie. Wobec tego o jakie poznanie chodzi Jezusowi? Dlaczego niektórzy usłyszą z Jego ust: „Nie znam was”, lub „Nigdy was nie znałem”? Bogu nie brakuje wiedzy o nas, ale naszego serca i zaangażowania. Bóg zna tych, którzy kochają Jego Syna i naśladują Go, inaczej mówiąc chodzą Jego drogami starając się żyć według Słowa, które On powiedział. Bóg „zna” tego, który żyje ewangelią. I taki ma do niego przystęp przez Jezusa. Sprowadza się to do prostej zasady miłości według Jezusa:

Jana 14:15  Jeżeli Mnie miłujecie, będziecie zachowywać moje przykazania.
Jana 14:21  Kto ma przykazania moje i zachowuje je, ten Mnie miłuje. Kto zaś Mnie miłuje, ten będzie umiłowany przez Ojca mego, a również Ja będę go miłował i objawię mu siebie.
Jana 15:10  Jeśli będziecie zachowywać moje przykazania, będziecie trwać w miłości mojej, tak jak Ja zachowałem przykazania Ojca mego i trwam w Jego miłości.

cdn.

28
paź

Bóg działa w więzieniu

   Posted by: Jacek Sierka   in Bieżące

Dzisiaj w więzieniu miał miejsce cud narodzin nowego człowieka. To niezwykłe wrażenie patrzeć na człowieka, który mając pięćdziesiąt kilka lat (z czego 25 przesiedział w więzieniu) wyznaje swoje grzechy i prosi Jezusa, żeby stał się jego Panem i Zbawicielem. Po modlitwie wybucha płaczem i mówi, że nie wie, co się z nim dzieje… Takie wydarzenia są niezwykle zachęcające, również dlatego, że Bóg przygotowywał jego serce od dawna, a ja przyszedłem – można by rzec – „na gotowe”. Chwała Bogu. Ciekawe ile jeszcze takich Danielów (tak ma na imię) Bóg ma w tej jaskini…

27
paź

Intymność z Bogiem – początek

   Posted by: Jacek Sierka   in Osobista relacja z Bogiem

W następnych dniach chciałbym poruszyć temat intymności z Bogiem, czyli inaczej mówiąc osobistej relacji z Bogiem. I już na samym początku zderzyłem się z pytaniem: Czy ja mam wystarczająco głęboką relację z Bogiem, żeby o tym pisać i radzić coś innym? Rozważałem to przez jakiś czas i doszedłem do wniosku, że nigdy nie będę miał tak głębokiej relacji z Bogiem, żebym mógł powiedzieć: Dość, osiągnąłem taki poziom, że nie potrzebuję więcej i teraz mogą uczyć innych. Jeśli tak, to właściwie każdy może udzielać ze swojego poziomu doświadczenia. Nie zamierzam w tej dziedzinie z nikim się porównywać, ponieważ każdy człowiek wierzący musi odkryć swoją własną drogę z Panem. Fakt jest taki, że jestem wierzący od 25 lat i zamierzam dalej poznawać Boga, aż dojdę do takiego miejsca, że ujrzę Go twarzą w twarz.

Pierwszą rzeczą, którą musimy zrobić omawiając temat intymności z Bogiem to spuszczenie powietrza przesadnej „duchowości”. Co przez to rozumiem? Obyśmy wszyscy byli zabierani do III nieba, spotykali się nieustannie z aniołami i z Jezusem, obyśmy nieustannie słyszeli głos Boga i doświadczali ponadnaturalnej rzeczywistości w każdym możliwym wymiarze – piszę to bez cienia jakiejkolwiek ironii – sam tego pragnę bardzo. Jednak, jeśli wyobrażenia o tym, co duchowe, albo czyjeś duchowe doświadczenia, stają się przeszkodą na drodze mojego normalnego wzrostu w poznaniu Jezusa i jego Słowa, to jest to właśnie to powietrze przesadnej „duchowości”, które musimy spuścić, abyśmy mogli wzrastać w swojej osobistej relacji z Bogiem.

Wspaniałą rzeczą jest budować swoją wiarę na biblijnych przykładach z życia Bożych mężów (i będziemy to robić), dobrze jest patrzeć na życie świadków Jezusa w ciągu tych 2 tys. lat istnienia Kościoła, dobrze jest się zachęcać i inspirować w naszej drodze za Panem, jednak nie jest dobrze żyć „cudzym życiem” i budować swoją wiarę wyłącznie doświadczeniem innych ludzi, mając takie wyobrażenie, że „ja nigdy nie będę taki duchowy i nigdy nie osiągnę takiego poziomu duchowości czy dojrzałości”. Taka postawa właściwie zniechęca do szukania Boga i odbiera wiarę w to, że ja sam mogę stać się Bożym mężem w takim stopniu, że będę podobał się Bogu, a może nawet stanę się zachętą dla innych ludzi.

A więc na samym początku chcę wyraźnie zaznaczyć jedną rzecz: Głęboka, osobista relacja z Jezusem jest dostępna dla każdego, a nie tylko dla nielicznych wybranych. I nie jest to coś tajemniczego i mistycznego – to poznawanie kogoś, kto chce dać się poznać, chociaż czasami mamy wrażenie, że z jakiegoś powodu ukrywa się przed nami, tak, jakby nasze poszukiwania Go sprawiały Mu największą przyjemność.

Ci, którzy szukają Pana i dają Mu się poznać są zapisani w Księdze Życia Baranka. Niech Bóg da nam łaskę, abyśmy się w niej spotkali…

cdn.

10
paź

Właściwa perspektywa

   Posted by: Jacek Sierka   in Duchowe refleksje

Nie można przejść przez cały ten proces bez właściwej perspektywy. A jaka ona jest? To perspektywa wieczności. Wierzący w Jezusa Chrystusa muszą uczyć się żyć tą właśnie perspektywą, ponieważ bez niej jesteśmy godni politowania (zob. 1Kor 15:19). Tylko żyjąc tą perspektywą możemy starać się wypełnić wezwanie z Jk 1:2-4: „Za pełną radość poczytujcie to sobie, bracia moi, ilekroć spadają na was różne doświadczenia. Wiedzcie, że to, co wystawia waszą wiarę na próbę, rodzi wytrwałość. Wytrwałość zaś winna być dziełem doskonałym, abyście byli doskonali, nienaganni, w niczym nie wykazując braków.”

Nasza doskonałość to właśnie perspektywa wieczności. Nasze życie na ziemi jest czasem przygotowania i wierności w małych rzeczach, dlatego nie możemy pogardzać „małymi początkami”. Nasza wierność w małych rzeczach i doświadczeniach będzie decydowała o przyszłej doskonałości i chwale.

Okazuje się więc, że nasze  życie, tu na ziemi, to szkolenie i inwestycja, które mają wydać owoce w wieku przyszłym. Jezus nie oczekuje od nas w tym życiu „pełnego owocu”, ale wierności do końca. Oczywiście, że tym końcem jest nasza naturalna śmierć, ale również jest to koniec szkolenia. Pan nie chce, abyśmy stanęli przed nim zbyt wcześnie. Wierzę, że gdyby tak się stało, to On by nas nie odrzucił, ale Jego planem jest, abyśmy doszli do pełni, tak więc i nasze doświadczenia, które nas kształtują, muszą się dopełnić.

Wielu z nas już teraz chętnie zamieniłoby to życie, na życie z Jezusem, ale to byłoby jak objęcie ważnego stanowiska bez wykształcenia, a nawet doświadczenia. Mamy być „w niczym nie wykazujący braków” – dla Jezusa. Musi się dopełnić nasze kształcenie przez przeciwności. I nie jest najważniejsze, czy sobie w tym wszystkim doskonale poradzę, ale jakie jest w tym moje serce.

Zwróćmy uwagę na słowa z Łukasza 19:17 : „Odpowiedział mu: Dobrze, sługo dobry; ponieważ w drobnej rzeczy okazałeś się wierny, sprawuj władzę nad dziesięciu miastami.”

Wierność w drobnej rzeczy prowadzi nas do wielkiego autorytetu. Jaki jest przelicznik Jezusa pomiędzy doczesnością i wiecznością: 1 mina, czyli ok. 570 g. srebra (mina srebrna jako jednostka monetarna) = 1 miasto. Czy ktokolwiek, kto myślał o inwestycjach oczekiwał takiego zwrotu? Myślę, że to najlepsza inwestycja jaką możemy sobie wyobrazić; pół kilo srebra za całe miasto!!!

Kiedy Jezus mówi o wierności i nagrodzie, musimy mieć przed sobą właściwą perspektywę wieczności; jak mieli wszyscy mężowie wiary, których wymienia Biblia (zob. np. Hbr 11). Kiedy perspektywa wieczności będzie wzrastać w twoim sercu, wówczas pojawi się właściwe spojrzenie na te trudne rzeczy, które przechodzisz w doczesności.

8
paź

Umywanie nóg

   Posted by: Jacek Sierka   in Przebaczenie

Przechodząc przez proces odkrycia winy/grzechu, pokuty, przebaczenia, dochodzimy kiedyś do miejsca oczyszczenia/usprawiedliwienia. I tu również czają się niebezpieczeństwa i odzywa się nasza stara natura. Każdy z nas chciałby wyjść z trudnej sytuacji całkowicie czysty, usprawiedliwiony, a nawet obleczony w chwałę bohatera. Ale kiedy przechodzimy przez trudną sytuację, to może się po drodze jakiś brud do nas „przykleić”. I tak jak powiedział Jezus, człowiek może być czysty dzięki Słowu, które przyjął i zastosował w swoim życiu, ale potrzebuje jeszcze umyć nogi (zob. J 15:3; 13:10).

Tymczasem ludzka natura jest taka, że najchętniej widzi własne oczyszczenie w winie kogoś innego. Kiedy patrzymy na ten świat to ta praktyka jest tak powszechna, że trudno jest sobie wyobrazić, że można by postępować inaczej. Walka toczy się właśnie o to, żeby wyolbrzymić winę mojego oponenta/przeciwnika w sporze, a swoją własną wytłumaczyć w sposób przekonujący. Cudza wina jest najlepszym środkiem piorącym własnego sumienia. Świadomość, że ktoś zawinił bardziej niż ja, jest już sama w sobie usprawiedliwieniem. Stąd właśnie biorą się niszczące i zatruwające relacje rozmowy i „wyjaśniania” typu „jak to rzeczywiście było”. No i mamy wielki ogród, a właściwie dżunglę pełną plątaniny różnych wersji, domysłów i hipotez. Oczywiście każdy z nas ma dobrą intencję – żeby poznać prawdę.

A tymczasem prawda jest taka, że Bóg wydobywa pewne rzeczy po to, aby nas przeprowadzić do większej świętości i dojrzałości. On wie, że nie jesteśmy doskonali – nikt z nas nie jest. Dlatego nie chciej być przed nim świętszy niż rzeczywiście jesteś, ponieważ to może okazać się w oczach Pana groteskowe, a może nawet obrzydliwe.

Jedną z rzeczy, których szczerze nienawidzę u dzieci, to usprawiedliwianie się poprzez obwinianie brata lub siostry. Nie mam ochoty słuchać wtedy żadnego z nich. Nie mam ochoty dociekać kto był „bardziej winny”. Natomiast, kiedy dziecko przychodzi i przyznaje się, biorąc winę na siebie i usprawiedliwiając brata lub siostrę, moje serce pragnie wynagrodzić mu stokrotnie jego cierpienie  i nie myślę nawet o tym, żeby pastwić się nad nim słowami typu: „Widzisz, to ty jesteś winny całej tej sytuacji.”

Wymaga to wielkiej dojrzałości i miłości, żeby przyjąć na siebie winę i zamknąć usta. W ten sposób w ciszy i uniżeniu umywamy sobie nogi. Jezus umył nogi wszystkim, również tym, którzy się go zaparli lub wydali na śmierć; w milczeniu… I chociaż wszystko może w tobie wołać o sprawiedliwość, to czy naprawdę potrzebujesz sprawiedliwości? A może bardziej miłosierdzia i łaski?

Tak, najchętniej przyjęlibyśmy łaskę i miłosierdzie dla siebie, a sprawiedliwość dla tych, którzy wobec nas zawinili. Ale na szczęście Bóg jest Ojcem, który patrzy na każdego z nas w ten sam sposób. On chce okryć nagość każdego z nas w ten sam sposób i w ten sam sposób każdego z nas wykupić i pobłogosławić.

Uczmy się od Jezusa, w jaki sposób obmywać sobie nogi, zamiast zdzierać z siebie ubranie…