Archive for the ‘Bieżące’ Category

18
cze

Trochę o Euro2012 – na spokojnie

   Posted by: Jacek Sierka   in Bieżące

Emocje w znacznej części już opadły, więc można się na spokojnie zastanowić nad tym, czy przypadkiem Bóg nie ma jakiegoś ukrytego planu pod szyldem Euro 2012.

Wierzę, że Bóg wykorzystuje różne okazje, również i takie, aby wprowadzać w życie Swój odwieczny plan. Bądź co bądź jest to spotkanie narodów na bardzo dużą skalę i to wydarzenie może bardzo pomóc, albo bardzo przeszkodzić w wypełnianiu się Bożego planu dla narodów.

Aby „prorok” mógł zobaczyć Boży plan, musi odsunąć na bok swoje osobiste emocje; zarówno te pozytywne, jak i negatywne – w przeciwnym wypadku narobi kłopotów sobie i innym. Kilka biblijnych przykładów – ogólnie, bo nie jest to główny temat tego wpisu:

Natan. Dlaczego tak szybko „przyklasnął” Dawidowi, kiedy ten postanowił zbudować świątynię? Prawdopodobnie dlatego, że lubił Dawida i znał jego szczere serce przed Bogiem (emocje pozytywne). Nie pytając Pana, wyraził Jego wolę: „Buduj!” A tymczasem Pan miał w tej kwestii nieco odmienne zdanie.

Jonasz. Dlaczego uciekał przed Bogiem i nie chciał wypełnić Jego woli? Prawdopodobnie dlatego, że nie lubił Niniwy i jej mieszkańców; może skrzywdzili kogoś z jego rodziny, a może ze względu na to, że nie byli przyjaciółmi Izraela (emocje negatywne). Bóg stoczył z nim walkę, ale przy okazji ucierpieli inni ludzie oraz ich majątek.

Samuel. To akurat przykład pozytywny proroka, który potrafił oddzielić swoje własne emocje i sposób widzenia od tego, co było wolą Boga. Kiedy stanął przed przystojnymi, wysokimi i silnymi synami Jessego nie dał się „zwieść” ich wyglądem, ale był w stanie usłyszeć Boży głos. Dzięki temu cała rodzina „przypomniała sobie” o tym, że jest jeszcze jeden brat, ale wcześniej nikt nie pomyślał nawet o tym, że mógłby on być brany pod uwagę w ogłaszaniu proroczych wyroków.

Przygotowania do meczu Polska-Rosja przypominały trochę mobilizację przed wojną. Dla mnie jest to obraz poziomu nieuzdrowienia, szczególnie w sercach Polaków (choć nie tylko). Jakaż była pokusa, aby modlić się w stylu matki Pawlaka („Sami swoi”); parafrazując jej słowa: „Sport, sportem, ale sprawiedliwość musi być po naszej stronie.”

Chwała Bogu, że ta wojna nie wybuchła rzeczywiście na mieście, chociaż te zamieszki i aresztowania, oraz nieco nadmierna reakcja władz rosyjskich pokazały, że potencjał na coś większego rzeczywiście istniał.

Kto wtedy modlił się np. taką modlitwą: „Panie, niech to wydarzenie będzie ważnym krokiem do uzdrowienia i pojednania naszych narodów?” Wiem, że takie modlitwy też były, ale wymagały one wyzwolenia się od emocji i usłyszenia, że Bóg też ma w tej sprawie coś do powiedzenia i zrobienia.

Wynik 1:1 był najlepszym z możliwych. Nikt w tej konfrontacji nie był ani lepszy ani gorszy. Ci, którzy bali się Rosji stwierdzili, że „nie taki ‚niedźwiedź’ straszny…”, a ci, którzy byli pewni zwycięstwa musieli przyznać, że na wschód od „biało-czerwonych” też się gra w piłkę i to na wysokim poziomie.

Później przyszła następna lekcja. Kto wejdzie do ćwierćfinału? No oczywiście Rosja i Polska. Nie wydaje mi się, żeby ktoś obstawiał, że właśnie te dwie drużyny odpadną. Rosja, pewna swego, przegrywa z Grekami, a Polska, patrząca na Czechów z poczuciem „pobłażliwej wyższości” doświadcza tego, co Biblia nazywa „pychą, która kroczy przed upadkiem”. Czesi, którzy przyjechali do Polski napić się piwa i „popatrzeć” na mecz przeżyli większą niespodziankę niż Polacy, którzy zebrali się na stadionie i we wszystkich strefach kibica, aby przez całą noc świętować historyczny awans.

W tym wszystkim bardzo miłe były postawy Czechów, którzy już przed meczem gratulowali nam organizacji Euro oraz Polaków, którzy malowali sobie na twarzach czeskie barwy. Miłe były również gratulacje po meczu.

Ale czy w tym wszystkim Bóg nie chce nam czegoś pokazać?

Wierzę, że jednym z ważniejszych, Bożych celów w tym czasie jest pojednanie między narodami. Przed Polską i Rosją nadal jest to wyzwanie, do którego dopiero dojrzewamy. Euro wkrótce przeminie, ale można się modlić, aby pozostały „otwarte drzwi” do pojednania. Piękne jest to, że cudzoziemcy czują się w Polsce dobrze. Jeśli mamy wypełnić nasze powołanie w Europie, to właśnie jest to budowanie „łaski u ludzi”, która będzie w przyszłości potrzebna. A co do Polski i Rosji, to całym sercem wierzę, że właśnie Bóg uśmiechnął się i powiedział: „A teraz, chłopcy, podajcie sobie ręce i nie patrzcie już na siniaki i rany z przeszłości – ja mam dla was zadanie, które możecie wypełnić RAZEM.”

27
maj

Księga Pieśni nad pieśniami

   Posted by: Jacek Sierka   in Bieżące, Duchowe refleksje

To Księga, do której nie mogłem się „zabrać” od dawna. Oczywiście czytałem ją wiele razy, ale… sami wiecie jak to jest. W końcu przyszedł na nią czas. Pewnie sam bym się na to nie zdecydował, ale żona poprosiła mnie o przetłumaczenie notatek Mike’a Bickle na temat Pnp. I to był ten haczyk na który Bóg mnie złapał.

Kiedy zacząłem to studium, nie mogłem przestać, aż zostało przetłumaczone i przestudiowane w całości. Teraz czuję się jakby przyszedł nowy etap objawienia Bożej miłości w moim życiu. Podobnie czułem się po narodzinach moich dzieci. Wszyscy, którzy mnie znali w tamtym czasie mówili, że coś się we mnie zmieniło, że „wymiękłem”. Tak, moje serce zaczęło odbierać nowe fale Bożych emocji, których wcześniej nie znałem.

Objawienie miłości Jezusa do Kościoła, a więc do mnie i do ciebie w Pnp jest potężne. Leczy serce, emocje, buduje wiarę, a przede wszystkim daje pasję i pragnienie totalnego oddania się Jezusowi i okazania Mu całkowitego posłuszeństwa – posłuszeństwa wynikającego z miłości.

Studiując ten temat, rzeczywiście poznajemy „jaką” miłością obdarzył nas Ojciec. To miłość wobec której nie można pozostać obojętnym; można na nią odpowiedzieć tylko taką samą miłością, albo odwrócić się i powiedzieć, „to nie dla mnie”. Nie można na „taką” miłość odpowiedzieć byle czym, czyli jakimś rodzajem wiary, posłuszeństwa, czy czegoś tam jeszcze w stylu rozmydlonej dyskusji nad doktrynami. Na taką miłość można odpowiedzieć jedynie taką samą miłością.

Próbowałem zachęcić niektórych braci do studiowania tej księgi, ale widzę, że dla mężczyzn to temat trudny. Wielu woli tzw. „konkrety” od poruszania się po niepewnym gruncie emocji. Ja, mimo to zachęcam, szczególnie tych, którzy zmagają się w dziedzinie odrzucenia, braku poczucia własnej wartości, w dziedzinie doświadczania Bożej miłości itd. poświęć czas na to studium. A może i ty zachorujesz na miłość?

Ja wiem, że każdy, kto poznał Jezusa i oddał Mu swoje życie, kocha Go. Ale spróbuj zastanowić się nad tym, JAKĄ miłością kochasz Jezusa? Czy to jest ta miłość, jaką On cię pokochał i jakiej On pragnie?

Pewnie, że lepsza jakakolwiek miłość od żadnej. Słaba miłość nie jest fałszywą miłością. Ale On pragnie doprowadzić nas do doświadczania pełni Bożych emocji, abyśmy mieli prawdziwy obraz tego, kim jesteśmy dla Niego.

Choroba z miłości, to stan, do którego Jezus pragnie doprowadzić swoją Oblubienicę. Kim jest Oblubienica? To Kościół Czasów Ostatecznych, który jest zjednoczony jednym wołaniem z Duchem Świętym: „Przyjdź, Panie Jezu!” To wołanie wyraża wszystko; ono mówi: „Bez Ciebie nie ma dla mnie życia, bo jestem chora z miłości.”

Ale Duch Święty mówi: „Nie budźcie jej, dopóki nie zechce sama…” Czy dzisiaj Kościół chce być obudzonym przez Jezusa? Wielu modli się o przebudzenie, ale tak naprawdę, ono zaczyna się w moim sercu, które zaczyna chorować na miłość…

Polecam: Studium Pieśni nad pieśniami

12
maj

Sprawdzenie fundamentów – miłość

   Posted by: Jacek Sierka   in Bieżące, Duchowe refleksje

Jestem przekonany, że Bóg mówi do nas, abyśmy sprawdzili, naprawili i umocnili fundamenty naszego duchowego życia. Kiedy Bóg mówi o powrocie do fundamentów, niekoniecznie oznacza to, że zmarnowaliśmy ostatnie lata i znowu trzeba wrócić do początku. Tak może być, ale w tym przypadku mam wrażenie, że chodzi o coś innego. Chodzi o przygotowanie mocnego i wielkiego fundamentu pod wielką budowlę nadchodzącego przebudzenia.

W Bogu nic nie jest zmarnowane; żadne doświadczenie pustyni, żadna próba, sukces czy porażka. On współdziała we wszystkim dla dobra tych, którzy go kochają, może więc trzeba by zacząć od tego, czy Go kochasz, a jeszcze lepiej „jak Go kochasz”.

Kiedy czytałem ostatnio ten werset: „Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec…” (1J 3:1) moją uwagę przykuło słowo „jaką”. I kiedy zacząłem to rozważać stwierdziłem, że miłość Ojca do nas, to „czyste szaleństwo”. Nie wyobrażam sobie patrzeć na mojego syna, który woła do mnie o pomoc w obliczu śmierci i całej zgrai rozwścieczonych ludzi i odwrócić się… A przecież wystarczyłoby jedno słowo… jeden zastęp aniołów…
Tato! Jeżeli możesz…!? Jeżeli możesz? A co jest niemożliwego dla Boga?
A później, zbity tak, że nie podobny do człowieka, konający Syn skarży się: „Boże mój, czemu mnie opuściłeś…!?”
Opuściłeś!? Czy ten, który wiele razy powiedział do człowieka: „Nie opuszczę cię, ani nie porzucę… (np. Joz 1:5) mógłby opuścić Swojego Syna w chwili śmierci?
Tak, On musiał Go opuścić i odwrócić od Niego Swoje Oblicze. Gdyby tego nie zrobił, nadal bylibyśmy skazani na potępienie…
Ojciec opuścił Swojego Syna jeden jedyny raz… Aby uratować ciebie i mnie. Dlaczego? Dla miłości!

Jak nazwać taką miłość? Słowa „ekstrawagancka” i „szalona” nie zdołają ogarnąć jej głębi i ognia.

Powrót do fundamentów, to przede wszystkim powrót do tej pierwszej i jedynej miłości, która zmieniła losy świata. Miłość Boga i Krzyż Jezusa to tajemnica, którą musimy zgłębiać ciągle od nowa, nawet jeśli nie jesteśmy w stanie jej w pełni ogarnąć. Popatrz JAKĄ miłością pokochał cię Ojciec. A miłość Jezusa jest tą samą miłością. I nasza miłość powinna być tą samą miłością. A może w ogóle nie ma innej miłości?

Jeśli w ogóle Bóg może zachorować, to właśnie zachorował „śmiertelnie” – z miłości.

I co my mamy z tym zrobić? Jak można odpowiedzieć na taką „chorą” miłość? Jedyną właściwą odpowiedzią jest zarazić się tą samą chorobą. Bóg pragnie przekazać wszystkim, którzy nie są „uodpornieni” na miłość swojego wirusa. To ważne, ponieważ nie chodzi tu o jakąkolwiek miłość z naszej strony, ale o dokładnie ten sam rodzaj, jaki widzimy u Ojca. Każda inna miłość ze strony Kościoła-Oblubienicy jest niegodna takiego Ojca i takiego Syna.

Zaklinam was, córki jerozolimskie: jeśli umiłowanego mego znajdziecie, cóż mu oznajmicie? Że chora jestem z miłości. (Pnp 5:8)

19
lut

Z Miasta Wielkiego Króla

   Posted by: Jacek Sierka   in Bieżące

Jestem tu już chyba po raz 10, ale za każdym razem jest to nowe przeżycie i doświadczenie. Tym razem, pomimo coraz trudniejszej sytuacji Izraela, jest to doświadczenie niezwykłego POKOJU. Z jednej strony Jerozolima jest rzeczywiście miastem pokoju, a z drugiej mam takie wrażenie, a może coś więcej – doświadczenie, że Bóg pomimo coraz trudniejszych okoliczności umacnia pokój w tym mieście i na tej ziemi.

Rzeczywiście tu można poczuć to, co mówi psalmista, że chociaż ludy knują zamysły wobec Izraela, Pan patrzy na to z góry i się śmieje (to taka moja luźna parafraza). Pan rzeczywiście uśmiecha się nad tym miejscem, pomimo wzbierającej burzy.

Może jest to takie moje osobiste doświadczenie, ale jest ono bardzo silne. Zaczęło się od momentu lądowania samolotu. A dzisiejsza noc – już dawno nie pamiętam tak dobrze przespanej nocy, takiego poczucia bezpieczeństwa – to było ponadnaturalne. To miasto jest naprawdę stolicą Wielkiego Króla…

Wierzę, że główną cechą chrześcijaństwa w czasach ostatecznych (a więc w naszych czasach) jest osobiste poznanie Jezusa Chrystusa. Musimy wrócić na nowo do tej prawdy, która pociągnęła nas może kilka, może kilkadziesiąt lat temu, że chrześcijaństwo to nie zbiór reguł i rytuałów, ale poznanie żywego, działającego i kochającego Jezusa.

Jest czas, aby Kościół zaczął na nowo „studiować” osobę Jezusa Chrystusa i szukać Jego obecności zarówno w życiu osobistym, jak i w życiu kościoła. Jest czas, aby na nowo się w Nim zakochać (powrócić do pierwszej miłości).

Aby przejść zwycięsko przez nadchodzące czasy, nie wystarczą dobre programy, determinacja, zgromadzone zasoby itd. Będziemy mogli przejść jedynie dzięki żywej obecności Jezusa. A to oznacza, że kościół nie może się gromadzić wokół nauczania (nawet najlepszego), programów, liderów, a nawet uwielbienia. Kościół musi nauczyć się spotykać wokół żywej osoby Jezusa.

W Czasach Ostatecznych będzie toczyła się walka o prawdę w na temat Jezusa. Duch Święty został posłany, aby uwielbić i wywyższyć Jezusa przez doprowadzenie nas do pełnej prawdy na Jego temat (J 16:13-14). Smutne jest to, że niektórzy wierzący przyjmą doktryny, które będą kłamstwem na temat osoby Jezusa.

1 A Duch wyraźnie mówi, że w późniejszych czasach odstąpią niektórzy od wiary i przystaną do duchów zwodniczych i będą słuchać nauk szatańskich, 2 uwiedzeni obłudą kłamców, naznaczonych w sumieniu piętnem występku (1Tm 4:1-2)

Konflikt w Czasach Ostatecznych skoncentruje się wokół określenia tego, kim jest Jezus. Trzy prawdy na temat Jezusa, które obrażą humanistów to:

1. Jezus jest Bogiem, a zatem ma prawo do ustanawiania absolutnych standardów, z których narody będą przed Nim rozliczone. Jezus NIE toleruje i nie przyjmuje poglądów wszystkich ludzi na temat sprawiedliwości i miłości.

2. Jezus jest jedyną drogą do zbawienia.

3. Jezus posiada mądrość i miłość potrzebne do osądzenia grzechu w czasie i w wieczności.

Dlaczego to jest takie ważne? Ponieważ jeśli nie poznamy serca, charakteru, motywacji, sposobów działania i zamiarów Jezusa możemy być urażeni „Jego metodami postępowania” w czasie kryzysu. To, co nas przeprowadzi, to całkowite zaufanie do Jezusa, a zaufanie budowane jest na poznaniu.

Zachęcam do studiowania. Może dobrym początkiem będą trzy pierwsze rozdziały Księgi Objawienia?