Już samo brzmienie tych dwóch słów wzbudza w wielu z nas odruch obronny i chęć ucieczki. Nie możemy jednak uciec od tego aspektu chrześcijaństwa. Jeśli mamy naśladować Jezusa we wszystkim, to znaczy, że nie tylko w chwale i zasiadaniu na okręgach niebieskich, ale również w posłuszeństwie i cierpieniu.
Hebrajczyków 5:8 A chociaż był Synem, nauczył się posłuszeństwa przez to, co wycierpiał.
Ten krótki werset zawiera wiele treści, ale zacznijmy od kontekstu. W kilku poprzedzających wersetach autor Listu do Hebrajczyków pisze na temat kapłaństwa Jezusa. Aby kapłan mógł właściwie pełnić swoją posługę musi najpierw „doświadczyć” ludzkich słabości – wtedy będzie miał współczujące i kochające serce i będzie się mógł wstawiać za innymi. Wtedy to nie będzie „pozycja” którą sam zajął, ale posługa, którą otrzymał przez powołanie. Przypomnijmy sobie to, że to Bóg powołuje… Jeśli jesteś powołany do pełnienia jakiejś posługi, to jeśli po drodze powstaną jakieś trudności, to jest to sprawa między tobą i Bogiem – bo to On cię powołał.
Tragicznie wyglądają ludzie, którzy są powołani przez Boga, ale kiedy pojawiają się trudności mają żal do wszystkich wokół (z Bogiem włącznie). Jeśli On cię powołał, to jesteś w Jego rękach i On jest doskonale świadomy tego, przez co przechodzisz. Dlatego rozwiąż te problemy z Nim.
Werset 7 może być niewłaściwie zrozumiany: „Z głośnym wołaniem i płaczem za dni ciała swego zanosił On gorące prośby i błagania do Tego, który mógł Go wybawić od śmierci, i został wysłuchany dzięki swej uległości.”
Pozornie sugeruje on, że Jezus zanosił gorące prośby i błagania o to, aby Bóg wybawił Go od śmierci… i został wysłuchany… W czym został wysłuchany, przecież Jezus umarł na krzyżu, a więc Bóg nie wybawił Go od śmierci. Znamy modlitwę Jezusa w Ogrójcu: „Ojcze mój, jeśli to możliwe, niech Mnie ominie ten kielich! Wszakże nie jak Ja chcę, ale jak Ty” (Mt 26:39). No i okazało się, że nie jest możliwe, aby ten kielich cierpienia ominął Jezusa.
No więc w czym Jezus został wysłuchany? We wszystkim, o co się modlił. Jestem przekonany, że modlitwa Jezusa nie brzmiała np. tak:
„Tato, przecież jestem twoim Synem, którego kochasz, więc nie dopuść, żeby mnie tu na tej wrogiej ziemi spotkało coś złego!!! A widziałeś, jak ludzie dzisiaj na mnie patrzyli, przecież oni mnie nienawidzą! Tato, ratuj mnie, przecież jestem twoim synem! Nie dopuść, żebym znowu był głodny, żeby stało mi się coś złego, przecież Ty obiecałeś, że nawet sobie palca o kamień nie skaleczę! Tato, coś jest nie tak, jak powinno być, jest mi za trudno – Twój Syn cierpi, czy tego nie widzisz!?”
Czy taka modlitwa coś ci przypomina? O tak! Wiele razy podobnie się modliłem…
O co modlił się Jezus, że został wysłuchany, skoro nie uniknął cierpienia? O ciebie i mnie, o Swoje Ciało, abyśmy mieli łaskę i siłę do przejścia tą samą drogą, którą On przeszedł.
To nie jest możliwe, aby ten kielich ominął nas! Gdyby to było możliwe, to najpierw ominąłby Jezusa.
Werset 5:8 mówi o tym, że Jezus chociaż był synem… – to znaczy, że synostwo Jezusa nie mogło być powodem do „zwolnienia Go z lekcji posłuszeństwa” – nauczył się posłuszeństwa przez cierpienie.
O jakim cierpieniu jest tu mowa. Wierzę, że nie chodzi tylko o ten jeden dzień, który zaczął się od pojmania Jezusa w Ogrójcu przez straż świątynną, a skończył się śmiercią na krzyżu.
Jestem przekonany, że w życiu Jezusa było o wiele więcej „cierpienia” przez które uczył się posłuszeństwa Ojcu. Od samego początku, od urodzenia, poprzez ucieczkę do Egiptu, życie w Nazarecie, pierwsze wystąpienie w synagodze, a potem przez lata posługi publicznej widzimy wiele momentów uczenia się posłuszeństwa przez cierpienie. Jakie cierpienie? Pomyśl przez chwilę. Nie chodzi tylko o fizyczne doświadczanie bólu (jak w czasie śmierci na krzyżu i wcześniejszych tortur) chociaż Jezus musiał znosić wiele trudów i niedostatków. Pomyśl o Jego sercu, które było przepełnione miłością i współczuciem, sercem pasterza, który przyszedł szukać zagubionych owiec, aby im dać życie, a znalazł inne zwierzęta… wilki, hieny, węże, lisy – rzadko kiedy owcę, lub gołębia. Pomyśl o cierpieniu upokorzenia i odrzucenia przez tych, o których wiedział, że idą na zatracenie i których mógł uratować od śmierci, ale którzy go wyśmiali i zlekceważyli.
Życie Jezusa było kluczowym momentem w historii świata – ten jeden jasny punkt na przestrzeni ciemnych wieków niepewności, lęku i poszukiwania prawdy.
Pomyśl o tych, którzy zostali ustanowieni przez Jezusa (kiedy istniał w postaci Bożej jako Słowo) jako kapłani, uczeni w Piśmie, aby przygotowali Jego lud na najcudowniejsze w dziejach świata spotkanie; kochającego Mesjasza z tymi, którzy Mesjasza dramatycznie potrzebowali i z tęsknotą oczekiwali, a którzy nie dość, że Go nie rozpoznali, to jeszcze innym zabronili spotykać się z Nim. Czy to nie jest cierpienie…
Myślę, że wyjście Jezusa z Domu kochającego Ojca i zderzenie się z rzeczywistością ludzkiej słabości było dla Niego nieustannym cierpieniem, w którym uczył się… posłuszeństwa. Czy Jezus potrzebował uczyć się posłuszeństwa? Tak, ze względu na nas, aby dać naw wzór i pokazać drogę. Jezus pierwszy przeszedł drogę posłuszeństwa przez cierpienie i teraz my, chociaż jesteśmy Bożymi synami i córkami, musimy tą drogą przejść do końca.
Przeczytaj z uwagą te wersety:
Filipian 2:6-11 „On, istniejąc w postaci Bożej, nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi, stawszy się podobnym do ludzi. A w zewnętrznym przejawie, uznany za człowieka, uniżył samego siebie, stawszy się posłusznym aż do śmierci – i to śmierci krzyżowej. Dlatego też Bóg Go nad wszystko wywyższył i darował Mu imię ponad wszelkie imię, aby na imię Jezusa zgięło się każde kolano istot niebieskich i ziemskich i podziemnych. I aby wszelki język wyznał, że Jezus Chrystus jest PANEM – ku chwale Boga Ojca.”
Jeśli przechodzisz dzisiaj jakikolwiek trud, który można by nazwać cierpieniem; czy to będzie niezrozumienie, samotność, oskarżenie, a może nawet wrogość i nienawiść, wykorzystaj go do tego, by uczyć się posłuszeństwa. Przede wszystkim posłuszeństwa Bogu. I nie myśl w ten sposób: przecież to ludzie mnie dręczą, a nie Bóg, nie mam problemu z Bogiem tylko z tymi ludźmi… itd.
Jezus też nie miał problemu z Bogiem, tylko z ludźmi.
Posłuszeństwa Bogu uczymy się w cierpieniu spowodowanym przez ludzi.
I nie miej o to do nikogo żalu. Bóg daje łaskę do przechodzenia przez cierpienie, aby ukształtować w nas doskonałe posłuszeństwo.
Nie jestem zwolennikiem szukania cierpienia i nie uważam, że choroba, czy jakiekolwiek inne cierpienie to Boży dar dla człowieka. Ale kiedy ono do nas przyjdzie, a przyjdzie na pewno to mamy się cieszyć, jak mówi List Jakuba, bo „to, co wystawia waszą wiarę na próbę, rodzi wytrwałość. Wytrwałość zaś winna być dziełem doskonałym, abyście byli doskonali, nienaganni, w niczym nie wykazując braków” (Jk 1:3-4).
W jaki sposób autor Hbr kończy te rozważania?:
Hebrajczyków 5:11-14 „Wiele mamy o Nim mówić, a trudne to jest do wyjaśnienia, ponieważ ociężali jesteście w słuchaniu. Gdy bowiem ze względu na czas powinniście być nauczycielami, sami potrzebujecie kogoś, kto by was pouczył o pierwszych prawdach słów Bożych, i mleka wam potrzeba, a nie stałego pokarmu. Każdy, który pije (tylko) mleko, nieświadom jest nauki sprawiedliwości ponieważ jest niemowlęciem. Przeciwnie, stały pokarm jest właściwy dla dorosłych, którzy przez ćwiczenie mają władze umysłu udoskonalone do rozróżniania dobra i zła.”
Czy jesteśmy dzisiaj niemowlętami, którym potrzeba mlecznej papki, czy dorosłymi, którzy przez ćwiczenie mają władze umysłu udoskonalone do rozróżniania dobra i zła?