Archive for the ‘Znaki czasów’ Category

Nawet się nie spostrzegliśmy, jak – chciałoby się rzec kolokwialnie – pod naszym nosem zaczęło wyrastać coś, co może mieć ogromny wpływ na dalsze losy chrześcijaństwa i na wydarzenia prowadzące do powtórnego przyjścia Jezusa. To coś ma już swoją oficjalną nazwę – CHRISLAM. Jak nie trudno się domyślić, jest to swoisty mariaż chrześcijaństwa i islamu, w imię ogólnoświatowego pokoju. Jeśli myślisz, że zebrało mi się na czarny humor, to jesteś w błędzie, nie zażywałem też żadnej chemii…

Chciałoby się powiedzieć: „Koniec świata!”, gdyby nie to, że to rzeczywiście znaki końca świata. Ta idea wspólnych modlitw staje się coraz bardziej popularna również w Polsce (w USA powstała moda na przedstawianie islamu w dobrym świetle, a nierzadkim widokiem jest Koran, leżący obok Biblii w czasie nauczania dzieci w szkółkach niedzielnych). Czemu to jest niebezpieczne? Główną ideą przyświecającą Chrislamowi jest „pokój na świecie”. Pokój staje się powoli wartością najwyższą, za którą wielu ludzi gotowych jest również zapłacić najwyższą cenę. Apostoł mówi na ten temat w następujący sposób:

1Tes 5:3 Kiedy bowiem będą mówić: Pokój i bezpieczeństwo – tak niespodzianie przyjdzie na nich zagłada, jak bóle na brzemienną, i nie umkną.

Oczywiście jest to werset wyjęty z większego fragmentu, w którym apostoł mówi o nadejściu Dnia Pańskiego. Oznacza to, że wołanie o pokój w czasach ostatecznych będzie słyszalne po całym świecie – kwestia pokoju będzie jedną z najważniejszych spraw dla ludzkości – i to się zaczyna dziać na naszych oczach.

Powstanie ogólnoświatowej religii pokoju i tolerancji, ostatecznie ukształtowanej przez Antychrysta i Fałszywego Proroka wpisuje się wyraźnie w scenariusz czasów ostatecznych. Ważne jest to, że to wołanie o jedną religię idzie w parze z ogólną ideą globalizacji.

W podobnym kierunku zmierza inicjatywa utworzenia Wspólnej Armii Europejskiej

Musimy patrzeć na te wydarzenia i trendy i rozpoznawać je w kategoriach znaków czasu. To się już dzieje i to jest poważne. Proroczy Kościół, którego Panem jest Jezus, nie może dać się zwieść. Módlmy się o „balsam do namaszczenia oczu, abyśmy widzieli” co się wokół nas dzieje (por. Obj 3:18)

 

25
maj

Izrael w granicach z 1967 roku?

   Posted by: Jacek Sierka   in Komentarze polityczne, Znaki czasów

Ostatnie doniesienia z Izraela podają, że Izrael nie zgadza się na propozycję powrotu do granic z roku 1967. I nie dziwię się, to by oznaczało zgodę na poważne osłabienie zdolności obronnych kraju. W internecie można znaleźć wiele artykułów, map i opracowań na ten temat. Jednak każdy, kto śledzi najnowszą historię Izraela wie, że jest to problem poważniejszy niż tylko kwestia spornego terytorium – to kwestia istnienia państwa Izraela. Oddanie strefy Gazy miało być wielkim krokiem do pokoju między Izraelem i AP (Autonomia Palestyńska). Nic takie go się nie stało, wręcz przeciwnie, strefa Gazy stała się siedzibą wrogiego Hamasu. Dzisiaj podnoszą się głosy, aby Izrael oddał cały Zachodni Brzeg, aby mogło powstać niezależne państwo palestyńskie. Oddanie całego Zachodniego Brzegu i powrót do granic z 1967 roku oznaczałoby:

– zrezygnowanie z granicy na rzece Jordan i Morzu Martwym (jest to naturalna granica; rzeka, morze i wysokie zbocza gór), a więc osłabienie obronności Izraela;
– przecięcie głównych dróg północ-południe;
– połączenie AP ze wschodem (kraje arabskie);
– i chyba największe pytanie: Co z Jerozolimą? Przed 1967 rokiem zdecydowana większość Jerozolimy nie należała do Izraela. A więc teoretycznie Izrael musiałby się wycofać również ze stolicy i starego miasta.

Oddanie terytoriów zajętych w 1967 r. oznaczałoby również wycofanie się ze wzgórz Golan i przekazanie ich z powrotem Syrii. Co to oznacza? Przed ’67 rokiem z tych wzgórz nieustannie trwał ostrzał osiedli żydowskich na północy Izraela. Gdyby nastąpił powrót do tamtej sytuacji, życie na północy Izraela stałoby się trudne, a może nawet niemożliwe.

Smutne jest to, że dyplomacja europejska i rosyjska natychmiast poparła plan Obamy. Oznacza to, że Izrael został faktycznie osamotniony. Przed ’67 rokiem USA stały twardo po stronie Izraela, dzisiaj po stronie Izraela nie staje oficjalnie nikt. I problem nie polega na tym, że chodzi o pokój na Bliskim Wschodzie – problemem jest nadal istnienie Izraela. Oddanie Zachodniego Brzegu i utworzenie niezależnego państwa palestyńskiego nie zaprowadzi pokoju w regionie, tak, jak nie zapewniło, go oddanie Strefy Gazy, wręcz przeciwnie wojna o istnienie Izraela wejdzie w nowy wymiar, a terroryzm islamski zyska nową, bezpieczną przestrzeń i to na życzenie Zachodu.

Módlmy się o pokój dla Jeruzalem.

24
wrz

Przebaczenie sobie

   Posted by: Jacek Sierka   in Przebaczenie, Znaki czasów

Przebaczenie sobie, to kolejny obszar przebaczenia, w którym mamy problem ze wzrokiem. Trudno jest nam zobaczyć i uznać to, że potrzebujemy przebaczyć sobie, ponieważ mamy problem z… pychą. Tak, pycha, którą można nazwać łagodniej perfekcjonizmem, jest tu główną przeszkodą w tym, abyśmy zobaczyli siebie w prawdzie. Potrzebujemy lustra Bożego Słowa:

2 Koryntian 3:18  My wszyscy z odsłoniętą twarzą wpatrujemy się w jasność Pańską jakby w zwierciadle; za sprawą Ducha Pańskiego, coraz bardziej jaśniejąc, upodabniamy się do Jego obrazu.

A jaka jest ta prawda? Tylko Bóg wie, jacy naprawdę jesteśmy i musimy z odsłoniętym obliczem patrzeć w lustro Bożego Słowa i przez to upodabniać się do Jego obrazu. W przeciwnym wypadku zawsze zostaniemy ściągnięci do jednego z extremum: Wszystko jest OK (to bardziej dotyczy Amerykanów i Polaków amerykanopodobnych), lub wszystko jest źle i jestem do niczego (to dotyczy Polaków i obcokrajowców polakopodobnych).

Problem przebaczenia sobie powstaje w wyniku samosądu. A najbardziej charakterystycznym pytaniem (retorycznym) w tym procesie samobiczowania jest: „Jak ja mogłem coś takiego zrobić?” z różnymi wariacjami. Dla mnie osobiście najlepszym przykładem z mojego życia były różnego rodzaju stłuczki samochodowe i wypadki. Ile pytań wtedy ciśnie się do głowy w stylu: „A gdybym…” To gdybanie jest jak samobiczowanie. Korzeniem jednak problemu jest pycha. Niby wiemy, że człowiek jest omylny, ale jeśli tym człowiekiem jestem ja… to już całkiem inna historia.  To wymaga wielkiej pokory, popełnić błąd, przyjąć korektę i nie zrezygnować. Najczęściej dochodzimy do 2. etapu, ale potem przychodzi oskarżyciel, który sączy do naszego umysłu myśli potępiające i pozostajemy w tej „kałuży błota” zbyt długo.

Apostoł Paweł doskonale znał ten proces, dlatego powiedział: „Mnie zaś najmniej zależy na tym, czy będąc osądzony przez was, czy przez jakikolwiek trybunał ludzki, co więcej, nawet sam siebie nie sądzę. Sumienie nie wyrzuca mi wprawdzie niczego, ale to mnie jeszcze nie usprawiedliwia. Pan jest moim sędzią.” (1Kor 4:3-4)

Tylko Bóg zna nasze serce do końca. Najgorsze jest to, że jesteśmy tak bardzo przywiązani do myśli o sobie, że niezwykle trudno jest zburzyć ten obraz, który budowaliśmy przez lata i przyjąć inna prawdę. Ale musimy przez to przejść. To nie jest pokora, kiedy sami siebie negujemy i oskarżamy. I nie jest wyrazem pychy to, kiedy mamy dobre myśli na swój temat.

Spójrzmy na kilka symptomów, które mogą nam pomóc zobaczyć to, że musimy sobie przebaczyć:

  • Nienawiść do samego siebie, depresja, myśli samobójcze. To już najwyższy poziom samosądu – chciałby jeszcze dodać: pychy i braku zaufania do Boga, ale obawiam się, żeby nie pognębić do końca tych, którzy przechodzą tak trudny czas. Jednak, ze względu na to, że sam byłem w podobnym miejscu (może nie doszedłem do końca, ale było blisko), mam prawo dzisiaj powiedzieć: rezygnacja w miejscu porażki to pycha i niewiara.
  • Apatia, rezygnacja, wycofywanie się. To bardziej subtelna forma tego, co napisałem wyżej. To postawa: Ja się nie nadaję, zróbcie to sobie sami, ktoś inny zrobi to lepiej, itp. Czasem jest to „szczere” – kiedy rzeczywiście wierzymy w to, że inni byliby w tym miejscu lepsi i wtedy wystarczającą formą terapii jest zachęta, a czasami jest to perfidne, kiedy wypowiadamy takie słowa, domagając się pochwał i uznania przed ludźmi, ale w swoim sercu wiemy, że i tak jesteśmy lepsi od innych.
  • Żal nad sobą. Są dwa rodzaje żalu, w miejscu grzechu lub błędu. Jeden, który prowadzi do nawrócenia (przykład Piotra) i drugi, który prowadzi do śmierci (przykład Judasza). Sam żal jest dopiero wstępem do nawrócenia a nie nawróceniem samym w sobie. Nawrócenie kończy się powstaniem i zmianą złego postępowania i myślenia – w przeciwnym wypadku, żal prowadzi do samozniszczenia.
  • Unikanie pracy lub posługi w zespole (w Ciele Chrystusa).  Indywidualizm może wynikać z problemu z samoakceptacją. Jeśli poza grupą czuję się bezpieczniej to problem jest albo w grupie (oskarżanie, złe traktowanie siebie itd.), albo we mnie – porównywanie się z innymi i zabieganie o opinię, uznanie.
  • Zbytnia troska o własną opinię. To bardzo subtelna forma nieprzebaczenia sobie, ale ten element również występuje w takiej postawie. Próba „nadrabiania”, lub tuszowania swoich błędów, w miejscu, gdzie mogę tylko i aż przeprosić, wskazuje na głęboko ukryty problem silnej samooceny.

Buteleczka lekarstwa na problem przebaczenia sobie: Studiuj wersety, które mówią o twoim wiecznym przeznaczeniu, aby uchwycić Bożą perspektywę i Jego cel w przeprowadzaniu nas przez trudne doświadczenia. Możesz rozważać np:
Rzymian 8:29-30: „Albowiem tych, których od wieków poznał, tych też przeznaczył na to, by się stali na wzór obrazu Jego Syna, aby On był pierworodnym między wielu braćmi. Tych zaś, których przeznaczył, tych też powołał, a których powołał – tych też usprawiedliwił, a których usprawiedliwił – tych też obdarzył chwałą.”

To wspaniałe wersety, które są pigułką wielkich prawd Bożych dotyczących naszej tożsamości, powołania i przeznaczenia.

Drugą radą jest nie patrzeć zbytnio na siebie. Osobiście uważam, że przyczyną wielu lęków, depresji, rezygnacji jest zbytnie koncentrowanie się na sobie, zamiast na Jezusie. Sam to odkryłem, że kiedy patrzę na siebie i w siebie, trudno jest mi znaleźć coś zachęcającego, ale kiedy patrzę na Jezusa, natychmiast poprawia mi się nastrój i przychodzi nadzieja do mojego życia.

cdn.

19
kw.

Okno możliwości cd.

   Posted by: Jacek Sierka   in Bieżące, Znaki czasów

Mijają kolejne dni i cały czas ważne jest abyśmy starali się zrozumieć, co Bóg mówi w tym czasie i przez to wydarzenie.

Z wielu źródeł otrzymujemy potwierdzenie, że głównym fragmentem, który Bóg daje w tym czasie jest Iz 6 . Dlatego może warto jeszcze raz przyjrzeć się tym wersetom? Głównym tematem jest tu powołanie proroka, który ma zanieść objawienie Boże, ale trudne do zrozumienia jest to przesłanie, które Bóg wkłada w usta Izajasza. Zanim jednak do tego dochodzi, Izajasz otrzymuje wewnętrzne objawienie swojej nieczystości, szczególnie w dziedzinie mowy.

„Biada mi! Jestem zgubiony! Wszak jestem mężem o nieczystych wargach i mieszkam pośród ludu o nieczystych wargach, a oczy moje oglądały Króla, Pana Zastępów!” (Iz 6:5)

Zanim Bóg udzieli autorytetu naszym słowom, musi przyjść objawienie naszej nieczystości i pragnienie pokuty. Nawet jeśli wcześniej nie mieliśmy świadomości, że nasze usta były „nieczyste”, to w tej konkretnej chwili, nasz grzech staje przed nami i musimy zdecydować, co z nim zrobimy; czy będziemy go ukrywać, czy wyznamy tak, jak Izajasz.

Oczyszczenie przychodzi natychmiast i w ponadnaturalny sposób – to ważne!

„Wówczas przyleciał do mnie jeden z serafinów, trzymając w ręce węgiel, który kleszczami wziął z ołtarza. Dotknął nim ust moich i rzekł: Oto dotknęło to twoich warg: twoja wina jest zmazana, zgładzony twój grzech.” (Iz 6:6-7)

Abyśmy mogli wypełnić Boże powołanie w tym czasie, Bóg musi nas sam oczyścić. Cała ta akcja oczyszczenia jest bardzo dynamiczna, wydarzenia rozgrywają się natychmiast jedno po drugim: widzenie, objawienie grzechu, wyznanie grzechu, oczyszczenie, powołanie. Izajasz nie ma czasu na rozważania i dyskusje, ponieważ natychmiast pada pytanie: „Kogo mam posłać? Kto by Nam poszedł?” (Iz 6:8). Odpowiedź proroka jest równie natychmiastowa: „Oto ja, poślij mnie!”

I to wszystko wygląda pięknie aż do momentu, w którym Bóg daje Izajaszowi przesłanie i pokazuje mu towarzyszące mu okoliczności:

„I rzekł mi: Idź i mów do tego ludu: Słuchajcie pilnie, lecz bez zrozumienia, patrzcie uważnie, lecz bez rozeznania! Zatwardź serce tego ludu, znieczul jego uszy, zaślep jego oczy, iżby oczami nie widział ani uszami nie słyszał, i serce jego by nie pojęło, żeby się nie nawrócił i nie był uzdrowiony. Wtedy zapytałem: Jak długo, Panie? On odrzekł: Aż runą miasta wyludnione i domy bez ludzi, a pola pozostaną pustkowiem. Pan wyrzuci ludzi daleko, tak że zwiększy się pustynia wewnątrz kraju. A jeśli jeszcze dziesiąta część ludności zostanie, to i ona powtórnie ulegnie zniszczeniu jak terebint lub dąb, z których pień tylko zostaje po zwaleniu. Reszta jego będzie świętym nasieniem.” (Iz 6:9-13)

Słowo Izajasza dotyczy trudnych czasów i nie jest to jedynie prosta obietnica pociechy, na zasadzie „będzie dobrze”. Czasy, w których żyjemy i które przychodzą nie są łatwe. I dlatego najważniejsze dla nas dzisiaj jest, po której stronie się znajdziemy jako kościół; czy po tej stronie, gdzie był Izajasz, który został oczyszczony i posłany z Bożą misją, czy po stronie tych, którym Izajasz miał głosić Boże przesłanie, a którzy nie mieli zrozumienia, rozeznania, którzy mieli zatwardzone serca, znieczulone uszy, zaślepione oczy i niepojętne serce. To dziwne przesłanie; aby nie pojęli, nie nawrócili się i nie zostali uzdrowieni. Zastanawiam się, kiedy Bóg kieruje słowo i nie oczekuje nawrócenia? I myślę że dotyczy to czasu, w którym ludzie zatwardzili swoje serca, wypaczyli sumienia i nie mają zamiaru zmienić swoich dróg; to moment, w którym Boże napomnienia przestały działać i ludzkość zmierza w kierunku osądu.

Dobrze wyraża to inny fragment z Obj 22:11-12: „Kto krzywdzi, niech jeszcze krzywdę wyrządzi, i plugawy niech się jeszcze splugawi, a sprawiedliwy niech jeszcze wypełni sprawiedliwość, a święty niechaj się jeszcze uświęci. Oto przyjdę niebawem, a moja zapłata jest ze Mną, by tak każdemu odpłacić, jaka jest jego praca.”

Inaczej mówiąc, wkraczając w czasy ostateczne i zbliżając się do powtórnego przyjścia Jezusa, będziemy obserwowali coraz częściej tego rodzaju sytuację; słowo Boże będzie głoszone, ale tylko część ludzi przyjmie je i nawróci się całym sercem, pozostałym, słowo będzie głoszone aby jeszcze bardziej ukazać ich grzech, zatwardziałość i bunt – ci podjęli już decyzję w swoich sercach, że się nie nawrócą, a więc słowo do nich głoszone jest świadkiem przeciwko nim samym, aby jawnym było to, czego nie przyjęli. To tak jak w przypadku faraona, który obserwował wiele znaków Bożej potęgi, ale jego serce pozostało twarde do tego stopnia, że w swoim uporze i zaślepieniu doprowadził do zguby całą swoją armię.

Nie wierzę w przypadki. A więc nie wierzę, że w tym samym czasie wybuchł wulkan na Islandii powodując dodatkowe utrudnienia na ziemi i w powietrzu.

W tym kontekście ciekawie brzmią wersety z Jl 3:3-5: „I uczynię znaki na niebie i na ziemi: krew i ogień, i słupy dymne. Słońce zmieni się w ciemność, a księżyc w krew, gdy przyjdzie dzień Pański, dzień wielki i straszny.”

W tym samym czasie widzieliśmy na ziemi krew, ogień i słupy dymne. Nie uważam, że jest to dokładnie to, o czym pisał Joel, ale że jest to zapowiedź tych znaków, jakby próba generalna, w której Bóg patrzy na nasze serca i szuka tego, kto będzie gotowy na oczyszczenie i posłanie.

Wybuch wulkanu na Islandii pokazał jeszcze raz jak małym i bezradnym jest człowiek, pomimo wszystkich osiągnięć cywilizacji, wobec Bożego stworzenia.

Boże daj nam objawienie i pomóż je przyjąć.

12
kw.

10-04-2010 – Okno Możliwości

   Posted by: Jacek Sierka   in Bieżące, Znaki czasów

Ta data z pewnością na stałe zostanie wpisana w historię naszego kraju.

Przed kościołem w Polsce, staje dzisiaj wiele pytań. Czy mamy tyle samo odpowiedzi? Wierzę, że Bóg chce nam dać objawienie tego, co się wydarzyło. spróbujmy dzielić się tym zrozumienie, jakie Duch Święty wkłada do naszych serc. Polska jest jedna, ale Bóg nie będzie mówił w tym czasie tylko przez jednego człowieka czy jeden kościół. On będzie potwierdzał swoje słowo i działanie przez wielu świadków.

Przede wszystkim jasne jest dla mnie, że jesteśmy w miejscu poważnej zmiany, rodzaju historycznego przełomu na wielu płaszczyznach równocześnie.

Lou Engle powiedział kiedyś: „Są takie momenty, w historii kiedy otwierają się drzwi do wielkiej zmiany. Ta zmiana może iść w dobrym, albo złym kierunku. Są to momenty, w których całe pokolenia wchodzą w nowe miejsce na drodze swojego powołania.”

To właśnie jeden z takich momentów. Od wielu lat modlimy się o przełom i uwolnienie nowych rzeczy w naszym kraju. Oczywiście nie znam człowieka, który modlił się o przełom okupiony śmiercią prezydenta i pozostałych 95 osób. Nie znam też osoby, którą Bóg w proroczy sposób ostrzegał przed tym wydarzeniem. Dlatego nie będę dawał gotowych odpowiedzi, ale podzielę się tym, co się działo we mnie i w moim najbliższym otoczeniu od momentu, w którym dowiedzieliśmy się o katastrofie samolotu, do dzisiaj.

Nie wierzę w przypadki, dlatego nie przypadkowe było to, że byliśmy w tym czasie razem z kilkunastoma pastorami z Polski i Anglii na szczególnym spotkaniu poświęconym głównie modlitwie i słuchaniu Boga. Właśnie zaczęliśmy modlitwę, kiedy dotarła do nas wiadomość o katastrofie w Smoleńsku. Najpierw oczywiście szok i całe mnóstwo pytań, ale po chwili, kiedy było już wiadomo, że nikt nie przeżył tego wypadku, pierwszą naszą reakcją było uwielbienie Boga, jako króla Polski. Śpiewaliśmy pieśni i wywyższaliśmy jego panowanie nad Polską. W moim sercu uwolniła się wraz ze łzami bólu, fala miłości i zaufania do Boga. Równocześnie zacząłem odczuwać potężną bojaźń Pana. To było jak jazda w rozpędzonym samochodzie, nad którym już nie panuję i wiem, że tylko Bóg jest w stanie go poprowadzić dalej.

Pastorzy angielscy stanęli przy nas z niesamowitym wsparciem, i – co było dla mnie znamienne – wspominając wrzesień 1939 roku oraz Powstanie Warszawskie. Mieli potrzebę wyrażenia swojego bólu z tego powodu, że w czasie największej potrzeby Anglia nie wypełniła swoich zobowiązań sojuszniczych. Ten moment i ta modlitwa była rodzajem zadośćuczynienia. Bardzo głęboko dotknęło mnie to w duchu.

Zaczęły pojawiać się słowa prorocze i wrażenia, wśród których kilkoma chcę się podzielić. Będą to te, które Duch potwierdził w moim sercu, lub które sam otrzymałem.

Wydaje się, że jednym z głównych fragmentów, jakie Bóg pokazał jest Iz 6:1-8. Ciekawe jest to, że ten fragment Bóg pokazywał ludziom, którzy modlili się za nasz kraj nie tylko w Polsce, ale np. w IHOP (Kansas City, USA) i w Indiach.
Z tego fragmentu dwie myśli są najważniejsze:
– Obraz Boga wywyższonego na tronie, który jest suwerennym Panem narodów;
– Wezwanie do oczyszczenia liderów Kościoła. Chodzi tu o kompletny przegląd życia, oczyszczenie ust, przyjęcie nowej misji, nowych standardów. Kościół ma przemówić jednym głosem do narodu. Stare mury zostały zniszczone, a wybudowane nowe mosty. Język ma się zmienić od „ja” do „my”.

Wydarzenie to, w całym swoim dramacie jest OKNEM MOŻLIWOŚCI. Nowych możliwości. Bóg w jednej chwili uczynił możliwym wiele rzeczy, które dotychczas były niemożliwe, np. zmiana w stylu uprawiania polityki, szukanie odpowiedzi i nadziei w Bogu czy pojednanie z Rosją. Nie mówię tu, że to się juz stało, ale Bóg otworzył przed nami „okno możliwości”. Czy potrzeba było takiego dramatu? Można zadać podobne pytanie: „Czy potrzeba było holokaustu, aby powstał nowy Izrael?”

W historię naszego narodu wpisanych jest wiele dramatycznych wydarzeń – wiele z nich pokazuje szczególne powołanie i przeznaczenie naszego narodu; wojny, rozbiory, powstania, diaspora żydowska w Polsce (największa na świecie), zagłada Żydów i antysemityzm, walka Polaków na wszystkich frontach za „wolność waszą i naszą”, Katyń, polskie podziemie w czasie wojny i po wojnie, papież Polak, Solidarność i upadek komunizmu – to tylko najbardziej znamienne przykłady.

Teraz, znowu na naszych oczach stało się coś, czego nie było nigdy i nigdzie – dzisiaj znowu cały świat mówi o Polsce, modli się o Polskę i wspiera Polskę.

Dlaczego? Aby dokonała się w naszym kraju ta wielka zmiana, która popchnie nas do wypełnienia naszego powołania i przeznaczenia. To smutne, że ta zmiana znowu jest okupiona śmiercią, ale ta śmierć nie jest beznadziejna. Ten dramat jest jak elektrowstrząs, który pobudzi do życia umierający organizm. To wezwanie do nowego życia, do nawrócenia, do podniesienia wysoko Bożego sztandaru chwały i Bożych standardów moralnych. To wydarzenie wyraźnie wskazuje na Boże „przyspieszenie czasu”.

Bóg upomina się o nasz naród, który wielokrotnie był jego narzędziem, aby stanął w wyłomie i powiedział wyraźnie co jest Bożą prawdą, a co diabelskim kłamstwem i zwiedzeniem również wobec narodów Europy i świata.

Jeśli rzeczywiście jesteśmy inni, a wierzę, że w pewnym sensie tak jest, to tę naszą inność musimy poddać Bogu, aby On mógł ją wykorzystać jako swoje narzędzie przebudzenia, odnowienia i przygotowania świata na przyjście Jezusa.

To dla nas wyzwanie i okazja, aby w tym pokoleniu wypełnić Bożą wolę i nasze przeznaczenie.

Jednak to nie stanie się „samo”. Nie staniemy się „mesjaszem Europy” mimo woli. Bóg dokonał wyłomu i potrząśnięcia. Powstała ogromna luka, również w dziedzinie autorytetu i ważne jest, kto ją wypełni. Kościół musi rozumieć, że modlitwa i współpraca z Bogiem jest kluczem do tego, aby Pan mógł ustanowić swoje rządy poprzez ludzi, których On wybierze. To Bóg „Strąca władców z tronu, a wywyższa pokornych” (Łk 1:52). Modlitwa, zaufanie Bogu, uwielbienie i ogłaszanie Jego woli są kluczowe dla przyszłych losów naszego kraju i innych narodów. Jako kościół jesteśmy teraz odpowiedzialni przed Bogiem za nasz kraj i za to, aby w tę pustą przestrzeń nie weszły demony, lecz by Bóg mógł ustanowić prawe rządy. TO NAPRAWDĘ BARDZO WAŻNE.

Dlatego:

„Pokrzepcie ręce osłabłe, wzmocnijcie kolana omdlałe! Powiedzcie małodusznym: Odwagi! Nie bójcie się! Oto wasz Bóg, oto – pomsta; przychodzi Boża odpłata; On sam przychodzi, by zbawić was. Wtedy przejrzą oczy niewidomych i uszy głuchych się otworzą.” (Iz 35:3-5)

PS. Dla mnie osobiście pierwszym i niezwykle zachęcającym owocem jest radykalna zmiana relacji z Rosją. Dotyczy to zarówno relacji na poziomie politycznym, jak i społecznym. Postawa premiera Putina, jak i całej rzeszy Rosjan zarówno pełniących odpowiedzialne funkcje, jak i zwykłych obywateli dotyka mnie osobiście bardzo głęboko. Mam ogromne pragnienie, aby kościół w Polsce i w Rosji zwrócił się w modlitwie do Pana i błogosławił naszych przywódców. Moja wiara doszła do tego poziomu, że jeśli Bóg mógł zmienić króla Nabuchodonozora, to może również i dzisiaj zmienić serce każdego króla.

Osobiście jestem niezmiernie wdzięczny Rosjanom – pokazaliście, że jesteście narodem o wielkim sercu… Dziękuję.