Nie, nie zamierzam na ten temat pisać rozprawy naukowej, chcę tylko podzielić się swoją obserwacją. Dzisiaj rano wyjrzałem przez okno i zobaczyłem taką scenkę: mama z dwójką dzieci – może miały 2-3 lata – podeszła do samochodu, który trzeba było trochę odśnieżyć. Sam mam dzieci, więc od razu domyśliłem się, że będzie miała dwójkę „pomocników”. No i nie pomyliłem się. Pierwsze narzędzia do odśnieżania znalazły się w rękach pomocników, którzy ledwo dostali do szyb, ale i tak ochoczo zabrali się do pracy. Mama dyskretnie ale skutecznie odśnieżyła wszystkie szyby – trwało to pewnie trochę dłużej niż w wersji „bez pomocy”, ale to w tym przypadku nie miało większego znaczenia.
Patrzyłem na tę scenę i byłem zdziwiony, dlaczego te dzieci na 15 stopniowym mrozie są tak zdeterminowane, żeby „pomagać”? To jest właśnie natura dziecka, które z nieprawdopodobną determinacją podejmuje się zadań przekraczających jego możliwości – i właśnie dzięki temu się rozwija. Rozwój jest owocem podejmowania zadań przekraczających nasze dotychczasowe możliwości. Jeśli robimy tylko to, co potrafimy, to znaczy, że już się nie rozwijamy.
Ciekawe jest to, że czym starsze jest dziecko, a później dorosły człowiek, tym mniej ma ochoty na podejmowanie większych wyzwań, a tym samym na rozwój. Dlatego małe dzieci rozwijają się w tempie zawrotnym w porównaniu np. do 40 latków.
Małe dziecko nie ma obaw przed tym, że sobie nie poradzi i jest tak bardzo zadowolone z siebie (z wykonanego dzieła), że z ochotą bierze się za następne. Starszy człowiek umie już „osądzać” i coraz częściej jest z siebie niezadowolony – więc ogranicza się do robienia tego, co wydaje mu się, że robi dobrze.
To smutne, ale tak właśnie jest. Do rzadkości należą ludzie, którzy rozwijają się do końca swojego życia. Większość po osiągnięciu pewnego wieku zaczyna się „zwijać”.
Dlatego mamy być jak dzieci 🙂