9
gru

Rozdział 4. Ojcze nasz…

   Posted by: Jacek Sierka   in Lepszy sposób modlitwy

Komentarz do książki A. Wommacka „Lepszy sposób modlitwy”

Ciekawe sformułowanie: „Modlitwa Pańska, to nie jest nawet prawdziwa, nowotestamentalna modlitwa.” Andrew Wommack stosuje w swojej książce więcej takich prowokujących skrótów myślowych.

Kiedy byłem dzieckiem pamiętam, co to znaczy sfrustrowany i rozgniewany ojciec w domu. Nie chciałem wtedy nie tylko z nim rozmawiać czy przebywać, ale nawet wchodzić do domu! Niestety, większość z nas (ja się do niej zaliczam) wyniosło z domu taki  obraz. Zresztą nawet psychologia mówi, że człowiek generalnie czuje się nie OK. Dla mnie jest jasne, że jest to jeden ze skutków grzechu pierworodnego i oddzielenia od Boga.

Pytanie tylko czy dzieło krzyż i nasze zbawienie nie dokonały w tej dziedzinie ogromnego przełomu. Jest mi łatwiej przyjąć negatywny obraz samego siebie – może dlatego, że nie jestem Amerykaninem – dlatego też łatwiej jest mi stawać przed Bogiem jak ten skomlący pies i oczekiwać groźnego spojrzenia  i w najlepszym wypadku słów: „No, coś długo cię nie widziałem i mam w związku z tym parę pytań…”

Sam wiem, że gdyby moje dzieci przychodziły do mnie z takim nastawieniem, to byłbym naprawdę smutny. Natomiast, kiedy przychodzą ufne w moją bezwarunkową miłość i pchają się na kolana, nawet wtedy, kiedy nie mam czasu (tu analogia do Boga się wyczerpuje :-)), to mogą osiągnąć właściwie wszystko, bez wielkiego wysiłku i bez błagania mnie o wszystko. Ich szczera miłość rozbraja moje serce. Chciałbym umieć zawsze tak przychodzić do taty w niebie.

Wracając do początku, każda modlitwa, która będzie „wyklepana” – nawet ta, której nauczył nas Jezus będzie modlitwą starotestamentalną, jeśli nie będzie w niej serca i miłości. Nie jest złe modlić się wyuczonymi słowami, ale jest lepiej przyjść do Taty z ufną miłością i wziąć od Niego wszystko to, co On dla nas przygotował.

1
gru

Jeden krótki werset

   Posted by: Jacek Sierka   in Bieżące, Duchowe refleksje

2 Koryntian 4:12  „Tak więc działa w nas śmierć, podczas gdy w was – życie.”

Ten werset jest ostatnio wyjątkowo „żywy” w moim życiu. Nie pisałbym o tym, chociaż Paweł mówi, że jeśli się czymkolwiek chwali, to swoimi słabościami, ale ciągle słyszę od innych podobne świadectwo: „Ja czuję się źle, a widzę dookoła dobre rzeczy.”

Ten werset znajduje się w ciekawym kontekście. Najpierw Paweł wylicza wszystkie trudności i prześladowania, przez jakie przechodzi, a później mówi, że cieszy się „duchem wiary” który widzi u wierzących.

Jeśli możesz się podpisać pod tym wersetem, to wiedz o tym, że jest nas więcej. Ale jeśli życie ma być uwolnione przez śmierć, to może warto umrzeć..?

29
lis

Rozdział 3. Poważne zamieszanie

   Posted by: Jacek Sierka   in Lepszy sposób modlitwy

Komentarz do książki A. Wommacka „Lepszy sposób modlitwy”

Każdy, kto jest szczery przed sobą przyzna rację panu Wommackowi. To takie proste, a z drugiej strony rzeczywiście co by zostało z naszej modlitwy, gdyby usunąć z niej „informowanie Boga o naszej sytuacji”?

Mieliśmy kiedyś „poważną modlitwę” z moją żoną. Chcieliśmy stanąć razem przed Panem i zamierzaliśmy wylać przed Nim swoje żale i prośby. Niestety nie udało się :-(. Zaraz po rozpoczęciu modlitwy oboje czuliśmy przede wszystkim potrzebę dziękowania Bogu za siebie i uwielbiania Go za wszystko czym nas obdarował. Kiedy tylko któreś z nas zamierza wyżalić się przed Bogiem na swojego współmałżonka, modlitwa bardzo szybko staje się dziękczynieniem i błogosławieniem siebie.

Taka modlitwa rzeczywiście niesie życie, w przeciwieństwie do wyrzucania przed Bogiem swoich żalów. On je wszystkie zna. On wie, jaka jest moja żona i DLATEGO dał mi ją za żonę. CHWAŁA NIECH BĘDZIE MĄDROŚCI NAJWYŻSZEGO. On się nie myli i dlatego dziękczynienie i uwielbienie czyni większą pracę niż „informowanie Go” w jakiej jestem trudnej sytuacji.

I to dotyczy nie tylko małżeństwa…

28
lis

Rozdział 2. Jak długo się modlisz?

   Posted by: Jacek Sierka   in Lepszy sposób modlitwy

Komentarz do książki A. Wommacka „Lepszy sposób modlitwy”

Pozornie wydaje się, że autor twierdzi, że długa modlitwa jest niepotrzebna, a czasami może być nawet szkodliwa. Ale, że jak wiemy pozory mylą, to i tym razem nie pozwolimy im się zwieść.

Kluczową sprawą w naszej modlitwie jest szczerość serca. Modlitwa to relacja z żywą, kochającą osobą. Wszelkiego rodzaju udawanie i granie jest bardzo raniące i nie buduje trwałego związku (relacji). Bóg nie chce, żebyśmy przychodzili do Niego na modlitwie, jak do urzędu. Kiedy tam idziesz, musisz upewnić się, że wybrałeś właściwy dzień i godzinę, trafiłeś do właściwego okienka, musisz sprawdzić, czy pani w okienku ma dobry humor (bo jak ma zły to lepiej się wycofać i przyjść kiedy indziej), potem musisz wypełnić właściwy kwit, uiścić opłatę skarbową i czekać na odpowiedź. Bóg nie chce RYTUAŁÓW, LITURGII i SPECJALNEGO JĘZYKA. On chce być z Tobą cały czas.

Jeśli dobrze czujesz się z Bogiem w kościele i „na modlitwie”, a w sobotni wieczór wolałbyś się urwać od Jego towarzystwa, żeby poczuć się „wolniejszym” to jest to dla Niego raniące. To nie jest przyjaźń i szczerość. Nie zbudujesz relacji, np. małżeńskiej jeśli będziesz chodził z żoną tylko do kościoła, a wolny czas wolałbyś spędzić w towarzystwie innej kobiety – to zdrada i chodzenie z żoną do kościoła niczego tu nie załatwi.

Czuć się dobrze w towarzystwie Boga przez cały dzień – załatwiać z Nim wszystkie sprawy domowe, urzędowe, zawodowe – to jest prawdziwa relacja i prawdziwe życie.

Każdy z nas musi wypracować swój język i styl modlitwy (przebywania z Bogiem). Ja również mogę spędzić całe godziny na studiowaniu Bożych tajemnic i prawd ukrytych w Jego Słowie. To daje mi niesamowitą radość, kiedy odkrywam Jego mądrość, miłość i Jego plan dotyczący Kościoła, Izraela i narodów. Wtedy nie mogę Mu nie dziękować i nie mogę Go nie uwielbiać. Taka modlitwa jest dla mnie prawdziwą radością i nawet nie muszę się zastanawiać czy już minęła moja „godzina modlitwy” czy nie – zawsze brakuje mi czasu.

Wiem to dla siebie, że Bóg zna moje potrzeby i nie muszę spędzać godzin na uświadamianiu Mu moich braków. Bóg przebaczył mi moje grzechy i dlatego nie muszę Mu codziennie przypominać jaki jestem zły i słaby. Duch Święty przekonuje mnie o „grzechu, sprawiedliwości i sądzie” – wtedy pokutuję i przepraszam Go. O rzeczy, które są mi potrzebne (samochód, mieszkanie, zaopatrzenie) modlę się bardzo rzadko – najczęściej raz. Z reguły to wystarcza – takie jest moje doświadczenie. O wiele ciekawsze jest odkrywanie tajemnic Jego planu i Jego natury niż odkrywanie własnej słabości i niewystarczalności.

Jak długo się modlić? Nieustannie. 🙂

27
lis

Rozdział 1. Hipokryci uwielbiają się modlić

   Posted by: Jacek Sierka   in Lepszy sposób modlitwy

Komentarz do książki A. Wommacka „Lepszy sposób modlitwy”

Faktem jest, że można się modlić dobrze i źle – Jezus mówił uczniom, żeby nie modlili się jak obłudnicy (MT 6:5) i Jakub pisał, abyśmy się nie modlili źle myśląc jedynie o zaspokojeniu naszych pragnień (Jk 4:3). Tak więc nastawienie serca i motywacja jest zawsze ważniejsza od ilości wypowiedzianych słów i formy modlitwy.

Drugą sprawą jest wiara. Zgadzam się z twierdzeniem, że modlitwa o zbawienie jest pozbawiona podstaw – Jezus już dokonał dzieła naszego zbawienia i każdy może przyjąć swoje zbawienie przez wiarę i chrzest. Aby to pojąć (na tyle na ile się da) musimy wykonać pewien wysiłek i uznać, że Boże dzieła są wieczne. To, co dokonało się 2000 lat temu jest cały czas aktualne, jakby zdarzyło się wczoraj, czy dzisiaj. Dzisiaj nikt nie musi prosić Boga, aby go zbawił – wystarczy, że uwierzy w Jezusa i da się ochrzcić w Jego imię. Taki był pierwszy kerygmat (głoszenie wiary) i to się nie zmieniło do dzisiaj. A więc problemem nie jest to, że Bóg kogoś nie chce zbawić i dlatego musimy Go o to prosić; problemem jest to, że człowiek nie jest w stanie uwierzyć, albo nie chce przyjąć tego, co Jezus zrobił dla niego.

Kwestia uzdrowienia jest przedstawiona bardzo radykalnie, ale nie można nie zgodzić się z Pismem. Jezus rzeczywiście nakazał nam „uzdrawianie” chorych, a nie „modlenie się” o chorych. Wydaje mi się, że rozumiem intencje autora książki, kiedy przedstawia tę kwestię tak jednoznacznie. Jeśli jesteśmy szczerzy przed sobą, to sami przyznamy, że łatwiej jest modlić się o chorych niż ich uzdrawiać. Jeśli się pomodlimy i nic się nie stanie, to znaczy, że „Bóg tak chciał”. I tu pojawia się subtelna herezja – czy Bóg chce, aby ktoś pozostał chory po modlitwie? Jakub powiedział, że modlitwa pełna wiary będzie dla chorego ratunkiem i Pan go podźwignie (Jk 5:14-15). Świadectwo Johna G. Lake’a jest porażające, ale to wymaga wiary. Może zacznijmy od tego, że okażemy posłuszeństwo Bożemu nakazowi, a kiedy nie zobaczymy owoców naszej modlitwy w dziedzinie uzdrowienia nie rezygnujmy i nie mówmy, że taka jest Boża wola.

No i ten przedostatni akapit na temat wstawiennictwa. Pozornie podważający istotę i sens modlitwy wstawienniczej. Oczywiście mam nadzieję, że nikt z wierzących nie podważa istoty wstawiennictwa w Kościele – i mam przekonanie, że i Andrew Wommack nie jest tu wyjątkiem. Sam jestem ciekawy, co ma na myśli, mówiąc, że „nikt przy zdrowych zmysłach nie powinien wierzyć w większość obecnie przekazywanego w ciele Chrystusa nauczania na temat tak zwanego wstawiennictwa”. Większość, to nie znaczy wstawiennictwo w ogóle i jako takie. Jestem ciekawy, co według niego jest nieprawidłowym zrozumieniem wstawiennictwa, a czym ono naprawdę jest.

Póki co, nie rezygnujmy jeszcze ze wstawiennictwa :-), nawet jeśli nie mamy całkowitej pewności, że jest ono absolutnie prawidłowe i biblijne.

Czekam na mądre komentarze dotyczące tego rozdziału. Jeśli przeczytałeś już następne rozdziały to poczekaj chwilę, aż dojdziemy tam razem.