21
gru

Z narodzeniem Jezusa było tak…

   Posted by: Jacek Sierka   in Bieżące

Chcę się podzielić kilkoma myślami dotyczącymi Bożego Narodzenia, zaznaczając na początku, że  – jak większość w naszym kraju – bardzo lubię te święta i całą atmosferę wokół nich. Nie chciałbym odwołać tych świąt, ale bardzo chciałbym zmienić ich zrozumienie i duchową atmosferę wokół nich. Ale idźmy od początku.

Skąd wzięły się święta Bożego Narodzenia?

W tradycji chrześcijańskiej jest to święto upamiętniające narodziny Jezusa Chrystusa. Problem polega na tym, że według historyków i badaczy Biblii Jezus nie urodził się 25 grudnia, a nawet nie tego roku, który przyjęło się uznawać za początek naszej ery.
Moje osobiste zdanie jest takie: Bóg nie chciał uczynić z daty narodzin Jezusa wielkiego wydarzenia i chrześcijańskiego święta. Gdyby tak było, Jezus urodziłby się w czasie ważnego żydowskiego święta, w Jerozolimie, a aniołowie i świadkowie narodzin uczyniliby z tego wielkie „medialne show”. Wszystko wskazuje na to, że Bóg chciał, aby było to wydarzenie ukryte – Jezus urodził się w skalnej grocie blisko małego miasteczka Betlejem, przy jego narodzinach nie było nikogo ważnego, a aniołowie, zamiast iść do króla, arcykapłana, czy choćby do lokalnego zwierzchnika synagogi ukazali się grupie pasterzy, którzy nie wiedzieli o co chodzi, ale poszli oddać chwałę Jezusowi, jak im kazali niebiańscy posłańcy.

Skąd więc wzięła się data 25 grudnia? (przypominam, że chodzi o kalendarz gregoriański, który przyjął Kościół Zachodni; Kościół Prawosławny obchodzi obecnie narodziny Jezusa 7 stycznia – wg kalendarza juliańskiego).
Najstarszym znanym nam dziś autorem, który pisał o narodzinach Jezusa w grudniu, jest Hipolit. W datowanym na 204 Komentarzu do Księgi Daniela pisał on: Pierwsze przyjście Pana naszego wcielonego, w którym narodził się w Betlejem miało miejsce ósmego dnia przed kalendami styczniowymi (tzn. 25 grudnia).
Dzień 25 grudnia jako datę dzienną obchodzenia pamiątki Bożego Narodzenia podał też rzymski historyk Sekstus Juliusz Afrykański w swojej Chronographiai, w roku 221.

W 274, w tym dniu cesarz Aurelian nakazał obchodzenie nowego święta, synkretycznego kultu Sol Invictus (łac. Słońce Niezwyciężone). I obchody tego święta rzucają wiele światła na nasze zagadnienie.

Był to nowy kult synkretyczny (Synkretyzm – połączenie różnych, często rozbieżnych i sprzecznych poglądów; wyznawanie zasad lub wierzeń obejmujących odległe od siebie elementy pozornie lub rzeczywiście wzajemnie sprzecznych), łączący w sobie elementy mitraizmu (Mitraizm – kult solarnego boga Mitry – był kultem misteryjnym znanym zrazu w Azji, później rozprzestrzenił się na cale Cesarstwo rzymskie), kultu El Gabala (El Gabal (Elah Gabal, Pan Góry, grecki Heliogabal) – syryjski bóg słońca, czczony w Emesie [miasto w Syrii]), bóstwa solarnego Sol (Słońce), kultu Baala i Asztarte.

Ważną postacią w tym kontekście był cesarz Konstantyn Wielki, który zanim „nawrócił się na chrześcijaństwo” (piszę te słowa w cudzysłowie, ponieważ prawdziwość jego nawrócenia jest do dzisiaj dyskutowana) był wyznawcą kultu Sol Invictus. I to właśnie on, w 321 roku, nakazał święcenie niedzieli jako dnia świętego zamiast soboty (europejska tradycja pozachrześcijańska, również rzymska, łączyła ten dzień z kultem Słońca lub Mitry, czego liczne pozostałości znajdują się po dziś dzień w wielu językach. ‛Dzień Słońca’: np. łac. dies Solis, ang. Sunday, niem. Sonntag).

Obchodzone 25 grudnia, święto ku czci Sol Invictus, było w Rzymie świętem państwowym i pierwszy raz jest poświadczone źródłowo w roku 354, za panowania cesarza Juliana Apostaty (przydomek Apostata, czyli Odstępca został mu nadany przez późniejszych pisarzy chrześcijańskich, ze względu na odstępstwo od chrześcijaństwa, w którym Julian wychował się jako dziecko i powrót do tradycyjnych dla starożytnego Rzymu kultów pogańskich).

W IV wieku, w okresie gdy chrześcijaństwo zyskało w Rzymie status religii państwowej i zaczęło zdobywać popularność, w miejsce święta Sol Invictus Kościół przepisał obchodzenie w tym dniu święta Bożego Narodzenia.

Osobiście jestem przekonany, że głównym powodem tego mariażu chrześcijaństwa z tradycjami i kultami pogańskiego było odejście chrześcijaństwa od żydowskich korzeni.

Inne święta zbieżne czasowo z Bożym Narodzeniem:

Przesilenie zimowe
Obrzędy związane z przesileniem zimowym obchodzono na długo przed powstaniem chrześcijaństwa. U Słowian, już we wczesnym średniowieczu, było natomiast obchodzone pod postacią Godowego Święta (uznawanego za początek nie tylko nowego roku słonecznego, ale też liturgicznego oraz wegetacyjnego).
Rzymskie Saturnalia
W dniach od 17 do 24 grudnia w Rzymie obchodzono Saturnalia – święto ku czci Saturna. Okres ten, przypadający w okolicy przesilenia zimowego (w starożytności wypadało to 24 grudnia), był czasem zabawy i obdarowywania się podarkami. Z czasem połączono to święto z obchodami Nowego Roku. Saturnalia obchodzono także w czasach późnego cesarstwa pod zmienioną nazwą – Brumalia (przy zachowaniu większości wcześniejszych tradycji).
Perski kult Mitry
Innym świętem „pogańskim” był perski kult Mitry, szlachetnego bóstwa słońca, który narodził się w ubogiej grocie. Ono również przypadało w okresie przesilenia zimowego, a dokładniej 25 grudnia, który to dzień był dniem jego narodzin.

Atrybuty Bożego Narodzenia

Większość symboli Bożego Narodzenia ma swoje źródło w wierzeniach pogańskich. Choinka od wieków była podczas przeróżnych świąt obwieszana świecidełkami. Ostrokrzew służył Celtom do obłaskawiania chochlików, a jemioła do praktyk okultystycznych. Również wyznawcy Mitry i osoby obchodzące rzymskie Saturnalia obdarowywały się prezentami.

Choinka
W wielu kulturach drzewo, zwłaszcza iglaste, jest uważane za symbol życia i odradzania się, trwania i płodności. Jako drzewko bożonarodzeniowe pojawiło się w XVI wieku, lecz prawdopodobnie już wcześniej występowało jako rajskie „drzewo dobrego i złego” w misteriach o Adamie i Ewie, wystawianych w wigilię Bożego Narodzenia.
Tradycja choinek narodziła się w Alzacji, gdzie wstawiano drzewka i ubierano je ozdobami z papieru i jabłkami (nawiązanie do rajskiego drzewa). Wielkim zwolennikiem tego zwyczaju był Marcin Luter, który zalecał spędzanie świąt w domowym zaciszu. Choinki więc szybko stały się popularne w protestanckich Niemczech.
Nieco później obyczaj ten przejął Kościół katolicki, rozpowszechniając go w krajach Europy Północnej i Środkowej.
W XIX wieku choinka zawitała w Anglii i Francji, a potem do krajów Europy Południowej. Od tej pory jest najbardziej rozpoznawanym symbolem świąt Bożego Narodzenia.
Do Polski przenieśli ją niemieccy protestanci na przełomie XVIII i XIX wieku (w okresie zaborów) i początkowo spotykana była jedynie w miastach. Stamtąd dopiero zwyczaj ten przeniósł się na wieś, w większości wypierając tradycyjną polską ozdobę jaką była podłaźniczka oraz zastępując znacznie starszy, słowiański zwyczaj (znany jeszcze z obchodów Święta Godowego) dekorowania snopu zboża, zwanego Diduchem.
Tradycja przynoszenia drzewka do domu.
Dawniej na wsiach przyniesienie choinki do domu miało cechy kradzieży obrzędowej: gospodarz rankiem w Wigilię udawał się do lasu, a wyniesiona z niego choinka czy gałęzie, „ukradzione” innemu światu, za jaki postrzegany był las, miały przynieść złodziejowi szczęście. Tradycja przynoszenia żywego drzewa do domu być może ma swe korzenie w praktykowanym dawniej stawianiu w czasie adwentu przystrojonego drzewka w przedsionku kościoła.

Symbolika ozdób choinkowych

Symbolika ozdób choinkowych jak i samego drzewka, ma swe korzenie w tradycji ludowej, częściowo wyrosłej też na gruncie biblijnym:

* Gwiazda betlejemska, którą umieszczano na szczycie drzewka od ubiegłego wieku, miała pomagać w powrotach do domu z dalekich stron.
* Oświetlenie choinki broniło dostępu złym mocom, a także odwrócić miało nieżyczliwe spojrzenia ludzi (złe uroki). W chrześcijańskiej symbolice religijnej wskazywało natomiast na Chrystusa, który według tych wierzeń miał być światłem dla pogan.
* Jabłka zawieszane na gałązkach symbolizowały biblijne jabłko, którym kuszeni byli Adam i Ewa. Później zastąpiono je małymi rajskimi jabłuszkami. Pierwotnie zapewnić miały zdrowie i urodę.
* Orzechy, zawijane w sreberka nieść miały dobrobyt i siłę.
* Papierowe łańcuchy przypominały o zniewoleniu grzechem, ale np. w okresach rozbiorów miały wymowę politycznych okowów. Zaś w ludowej tradycji niektórych regionów Polski uważano, że łańcuchy wzmacniają rodzinne więzi oraz chronią dom przed kłopotami.
* Dzwonki oznaczają dobre nowiny i radosne wydarzenia.
* Anioły mają opiekować się domem.
* Jemioła. Ten symbol przybył do nas z Anglii. Pod jemiołą całują się zakochani oraz skłócone ze sobą osoby. Pęk jemioły należy trzymać w domu do następnych świąt.

Podsumowanie:

Święta Bożego Narodzenia, pomimo naszej tradycji i pięknej oprawy niewiele mają wspólnego z chrześcijaństwem i Bożymi dniami świętymi. Są, niestety, duchowym „usypiaczem”, który prowadzi do jedzenia, picia i nadziei na „lepszy rok”. Nie budzą one do czuwania, raczej do rozczulania się nad biednym i małym Jezuskiem, który cierpi zimno i biedę w betlejemskiej szopie – aż chciałoby się powiedzieć: Co ty tu robisz, dziecko.
Te święta nie pokazują tego, co wkrótce nastąpi – powtórnego przyjścia Jezusa w mocy i chwale i myślę, że przed nami, jako chrześcijanami stoi dzisiaj wyzwanie; co zrobić z niedzielą i szabatem oraz jak traktować Boże Narodzenie, w kontekście biblijnych świąt.

Życzę wszystkim wesołych świąt 🙂

17
gru

Rozdział 7. „Okaż skruchę, Boże…”

   Posted by: Jacek Sierka   in Lepszy sposób modlitwy

Komentarz do książki A. Wommacka „Lepszy sposób modlitwy”

Cały czas chodzi o postawę serca w modlitwie. Kiedy stajemy na modlitwie nie jesteśmy przeciwnikami Pana, ale stajemy po Jego stronie – no, chyba że się „źle modlimy” (jak pisze Jakub – dążąc jedynie do zaspokojenia swoich pragnień). Jeśli stajemy we właściwym nastawieniu serca, Bóg jest naszym największym sprzymierzeńcem i musimy cały czas o tym pamiętać. Inaczej cała nasza inicjatywa i wysiłek w modlitwie skupiają się na „przekonaniu Boga” do naszych planów – a to jest naprawdę wielkie wyzwanie :-).

Również i w tym rozdziale A. Wommack posługuje się pewnymi skrótami myślowymi, które mogą doprowadzić do błędnego wniosku, że Bóg Starego Testamentu to inny Bóg niż Bóg Nowego Przymierza – zmienił się Jego stosunek do grzechu, a to, co spotkało Sodomę i Gomorę nigdy się już na ziemi nie powtórzy. Myślę, że nie o takie wnioski chodziło autorowi.

Jasne jest, że Bóg obiecał, że już nigdy nie zniszczy całej ziemi potopem i nie wygubi całej ludzkości – to zostało przez Boga wyraźnie zapowiedziane i tak będzie. Jednak charakter Boga i Jego stosunek do grzechu i zła nie zmienił się – inaczej doszlibyśmy do błędnego wniosku, że Bóg, po śmierci Jezusa stał się „doskonalszy” i „miłosierniejszy”. Bóg się nie zmienia i zawsze był, jest i będzie doskonały w swojej naturze, charakterze, sprawiedliwości, miłości i w każdym innym aspekcie swojej osoby.

Osąd i kara za grzech i zło ludzkości nie są jeszcze zakończone. Studiowanie tematu czasów ostatecznych wyraźnie pokazuje, że przyjście Jezusa wiąże się ze śmiercią połowy ludzkości, poważnym zniszczeniem ziemi i osądem zła, grzechu, Szatana i tych, którzy do niego należą.

Jako Oblubienica Jezusa musimy mieć głęboką świadomość tego kim jesteśmy przystępując do Boga w modlitwie oraz jaki jest Jego plan wobec ludzkości i świata. Wiedząc, kim jesteśmy i dokąd zmierza Bóg, będziemy mogli stanąć razem z Nim we współpracy i staniemy się Jego skutecznym narzędziem na ziemi.

Kościół będzie narzędziem Boga, przez które uwolni się niesamowita moc Ducha Świętego, ale też surowy osąd wobec grzechu i zła.

17
gru

Rozdział 6. Błaganie Boga

   Posted by: Jacek Sierka   in Lepszy sposób modlitwy

Komentarz do książki A. Wommacka „Lepszy sposób modlitwy”

Ef 6:17-18:  Weźcie też hełm zbawienia i miecz Ducha, to jest słowo Boże – wśród wszelakiej modlitwy i błagania.

1Tm 2:1  Zalecam więc przede wszystkim, by prośby, modlitwy, wspólne błagania, dziękczynienia odprawiane były za wszystkich ludzi.

Widać wyraźnie, że „błaganie” Boga nie było obce Pawłowi, a w związku z tym możemy uznać, że jest to sposób modlitwy zgodny z NT. Problemem jednak jest z jakim nastawieniem „błagasz”, a to ma związek z tym, jaki masz obraz Boga w swoim sercu. Osobiście jestem przekonany, że proszenie Boga, wspólne błaganie jest całkowicie zgodne z duchem Biblii, ale rzeczywiście musimy zweryfikować nasz obraz Boga. Jeśli jest w nas takie  myślenie, że Bóg jest jak ten leniwy „przyjaciel”, albo „sędzia” o zatwardziałym sercu, to naprawdę mamy problem – bo musimy znaleźć sposób na „wyciągnięcie” Boga z jego wygodnego mieszkania lub „skruszenie” Jego twardego serca.

Wierzę, że Bóg nie jest „leniwym przyjacielem”, ani „sędzią o twardym sercu”. Wierzę, że Bóg pragnie uratowania narodów i napełnienia ich swoim Duchem o wiele bardziej niż każdy z nas. Może więc warto zweryfikować nasze modlitwy pod tym kątem? Jeśli Bóg pragnie przebudzenia i my tego pragniemy, to okazuje się, że jesteśmy jednomyślni i nie musimy się nawzajem przekonywać, że to dobry pomysł. Wobec tego jak się modlić o przebudzenie (bo modlić się trzeba)?

A może ktoś  będzie miał w tej dziedzinie więcej mądrości niż ja? Zapraszam…

16
gru

Rozdział 5. Zrób modlitewną kanapkę

   Posted by: Jacek Sierka   in Lepszy sposób modlitwy

Komentarz do książki A. Wommacka „Lepszy sposób modlitwy”

Kilka myśli z tego rozdziału wydaje mi się szczególnie ważnych i ciekawych. O tym, żeby przystępować do Boga z uwielbienie i dziękczynieniem, a nie narzekaniem to już nie ma co pisać – sprawa jest oczywista. Pisałem już o tym, że najczęściej, kiedy przychodziłem do Niego z długą listą próśb, Duch Święty przekonywał mnie do dziękczynienia i w miarę, jak to robiłem lista topniała, aż w końcu ograniczała się do paru słów prośby. Tak się naprawdę dzieje.

Bardzo ważna myśl: To, na czym skoncentrujesz swą uwagę, stanie się jeszcze większe w twoich oczach. Tak naprawdę jest. Diabeł stara się bardzo mocno skupić naszą uwagę na sobie, aby z czasem przekonać nas, że to on jest większy i w naszej sytuacji Bóg nic już nie może zrobić. Sprawa niby oczywista i śmierdzi piekłem z daleka, a ilu chrześcijan żyje w mentalności ofiary, która pogodziła się „ze swoim marnym losem”? To jest efekt długotrwałego patrzenia na problemy, zamiast na Boga.

Bardzo dotyka mnie każde porównanie relacji z Bogiem do czułej, intymnej relacji małżeńskiej. Wszyscy niby znamy fragment z Ef 5:22-33, gdzie Paweł pisze na temat małżeństwa, ale ciągle, szczególnie mężczyznom, umyka jeden werset: „Tajemnica to wielka, a ja mówię: w odniesieniu do Chrystusa i do Kościoła.” Relacja małżeńska porównana jest z tajemnicą relacji Jezusa i Kościoła. Kiedy budujesz relację małżeńską wiesz dobrze, że ona ciągle się zmienia i dojrzewa. Zbudowanie mocnej więzi wymaga CZASU! Wiele lat temu popularne było takie stwierdzenie: Nie ważna jest ilość czasu, jaki komuś poświęcasz, ale jego jakość. Dzisiaj, po 17 latach małżeństwa wiem, że nie da się ilości czasu zastąpić „jakością” – w żadnej formie budowania relacji. Życie w małżeństwie, rodzinie składa się z mnóstwa drobiazgów, które przeżywamy razem i które dają nam wiele radości. Nie da się tego wszystkiego zastąpić „przebywaniem” ze sobą. Absolutnie zgadzam się z tym, że chwile szczególnej intymności są owocem naszego wspólnego życia i całego mnóstwa przeżywanych razem zwykłych chwil.

Nie gardź „normalnością” życia z Bogiem czekając wyłącznie na „chwile uniesień”. Jeśli chcesz wypełnić z Bogiem swoje powołanie, to wymaga to czegoś więcej niż tylko intymne przebywanie z Jezusem. Zresztą On sam powiedział, że jeśli chcesz pokazać Mu swoją miłość, to wypełnij Jego przykazania – Jego wolę. Nie ma tu wiele mowy o wspaniałych uniesieniach, a bardziej o zaparciu się samego siebie i wierności aż do końca.

Oczywiście, nie wyobrażam sobie pełni relacji bez takich szczególnych momentów, ale nie da się żyć tylko od szczególnego momentu do następnego szczególnego momentu – ważne jest to, co jest pomiędzy!

Bardzo ciekawe jest dla mnie to, że Jezus po swoim zmartwychwstaniu nie pokazał się nikomu, kto już wcześniej w Niego nie uwierzył. To jest dla nas dzisiaj zachęta i lekcja wiary. Jezus kocha naszą wiarę. Błogosławieni są ci, którzy nie widzieli, a uwierzyli. Czy rzeczywiście jesteśmy do tego przekonani? Czy raczej myślimy: „Będziemy błogosławieni, jak zobaczymy!”

14
gru

Mózg mężczyzny i kobiety

   Posted by: Jacek Sierka   in Bieżące

Właśnie dostałem takiego linka i uważam, że wykład jest genialny. Naprawdę tak jest…

http://www.youtube..com/watch?v=UgWHIguqnGg

🙂