Bardzo ciekawy artykuł na temat mesjańskiego zrozumienia niektórych świat biblijnych.
Święto Trąb
Refleksje
W ostatnim czasie wiele się działo. Dla mnie jest oczywiste, że zbliżamy się do czegoś ważnego i wielkiego. Skąd to wiem? Po presji, jaka ostatnio przyszła nie tylko na mnie, ale na wielu ludzi, których znam i do których mam zaufanie.
Kilka myśli, które pewnie będę dalej rozwijał (w następnych dniach).
Z reguły tak jest z Bogiem, że w tym samym czasie dzieją się rzeczy dobre i trudne (nie mówię, złe, bo Bóg z tymi, którzy Go miłują współdziała we wszystkim dla ich dobra – por. Rz 8:28). To tak trochę jak w tym Psalmie 23 – Bóg zastawia stół na oczach wrogów. Jemu to nie przeszkadza, że otaczają nas wrogowie i jesteśmy pod presją; dla Niego przyszedł czas na ucztę i mówi: nie przejmujcie się tymi, którzy nas otaczają, jest czas na posiłek…
Wkrótce zobaczymy uwolnienie fali Ducha Świętego – tego jestem pewny, pomimo wielkie presji, którą czuję w ostatnich dniach.
Bóg mówi w dziwny sposób. Kiedy nie masz siły, żeby walczyć o słowo dla siebie, On i tak mówi. W niedzielę rano, wychodząc z domu zobaczyłem w przelocie jakieś ogłoszenie na tablicy ogłoszeń i rzuciło mi się w oczy zdanie: „Obudź w sobie lwa”. Wiedziałem, że to mówi Bóg do mnie osobiście, chociaż wydawało mi się to zadaniem ponad moje siły. Dzisiaj jadąc samochodem Bóg przemówił do mnie słowami jakiejś piosenki zespołu IRA (już zapomniałem, że taki zespół w ogóle istnieje/istniał): „…masz siłę, masz wiarę” i „…nie żyjesz za karę”. On jest dobry…
Wiele osób czyta ostatnio książkę „Lepszy sposób modlitwy” i niektórzy są zachęceni, a inni zamieszani (sam należę do tych pierwszych). Ze względu na to, że dociera do mnie wiele pytań w związku z tą książką proponuję:
1. Na początek kilka praktycznych rad związanych z czytaniem książek w ogóle:
– Żadna książka nie ma cechy nieomylności, tak, jak Biblia;
– Nie buduj całego swojego życia duchowego i swojej doktryny na jednej książce, jeśli nie jest nią Biblia;
– Nikt nie omawia w książce całości tematu, a jedynie przekazuje swoje doświadczenie, które może dołożyć coś do twojego zrozumienia, inaczej mówiąc nie oczekuj, że po przeczytaniu jednej książki będziesz mógł powiedzieć: teraz już wiem wszystko na ten temat.
– Jeśli jakaś książka nie buduje cię i nie zachęca, odłóż ją na półkę; albo nie jest na ten czas, albo nie jest dla ciebie. Czasami książka musi „dojrzeć” do czytania leżąc w twojej biblioteczce. „Niedojrzała” książka nie jest zła, po prostu musisz na nią poczekać – albo ona na ciebie.
– Ktoś, kto pisze książkę, dzieli się swoim doświadczeniem, które może być (i z reguły jest) inne od twojego – inaczej nie byłoby sensu pisania książek. Weź z tego doświadczenia to, co Duch Święty potwierdza w twoim sercu, a resztę potraktuj jako margines różnorodności, która zawsze była i będzie w Kościele. Niech cię nie niepokoi i nie burzy to, z czym się nie zgadza twoje serce.
2. Co do książki „Lepszy sposób modlitwy”:
– Nie mam zamiaru występować w roli adwokata Andew Wommacka. Przeszedł on swoją drogę z Bogiem i opisuje w niej swoje doświadczenie. Świadectwo życia tego człowieka jest niezaprzeczalne.
– Książka niewątpliwie prowokuje i wzbudza większe emocje niż jakakolwiek inna, w ostatnim czasie. Dlatego zachęcam najpierw zastosować ogólne wskazówki z p. 1, a następnie proponuję, żebyśmy czytali ją razem, dzieląc się swoimi uwagami. Dlatego stworzę nową kategorię, poświęconą tej książce, albo w ogóle czytanym książkom i będziemy mogli się nawzajem zachęcać. Dlatego proszę o komentarze i z góry uprzedzam, że publikowane będą te, które mają na celu dojście do prawdy (niekoniecznie przychylne autorowi). Nie opublikuję złośliwości i obrażania kogokolwiek za cokolwiek.
PS. Dziękuję za wszelkie słowa napomnienia i korekty, które do tej pory dostałem.
Duch wiary
Wczoraj mieliśmy wyjątkowe spotkanie małej grupy. Rozmawialiśmy na temat krzyża Jezusa i jego owoców. Niezwykłe objawienia zawsze są bardzo proste, więc nie napiszę o czymś, o czym nikt nie wie; raczej o czymś, o czym wiemy, ale w co nie wierzymy – lub źle wierzymy.
Dzięki krzyżowi Jezusa ofiara przebłagalna za nasze grzechy już została złożona – jedna, wystarczająca i doskonała. Jezus poniósł na krzyż wszystkie nasze słabości, grzechy i choroby, aby je tam uśmiercić w swoim ciele. Co to oznacza dla nas? To, że zbawienie jest dla nas dostępne w każdej chwili, wystarczy tylko uwierzyć sercem i wyznać wiarę ustami. Co jeszcze? Mamy władzę nad demonami i chorobami, a więc możemy wyrzucać demony i uzdrawiać choroby.
Gdzie tu nowość, ano tu, że nasze religijne umysły przyjęły takie nauczanie, że to Bóg ma władzę nad demonami i chorobami i tylko On może je wyrzucać i uzdrawiać. Nie jest to jednak prawda ewangelii. Piotr, kiedy stanął przed chromym, który prosił o pieniądze powiedział: „Nie mam srebra, ani złota, ale CO MAM to ci daję; w imię Jezusa z Nazaretu wstań i chodź!” Czy Piotr modlił się o to, by Jezus uzdrowił tego chromego? Nie. Piotr był świadomy tego, kim jest i co ma, dzięki krzyżowi Jezusa, dlatego powiedział: To, co mam, to ci daję.
My to już mamy! Ta prawda musi wyprzeć nasze złe doktryny, przyzwyczajenia i doświadczenia.
Potem zaczęliśmy się modlić i przyszedł duch wiary. Czułem to bardzo wyraźnie i nie miałem wątpliwości, że to jest DUCH WIARY, o którym mówił Paweł w 2Kor 4:13:
„Cieszę się przeto owym duchem wiary, według którego napisano: Uwierzyłem, dlatego przemówiłem; my także wierzymy i dlatego mówimy.”
To była ekscytująca, chociaż krótka modlitwa. Tego dnia od rana głowa bolała mnie tak, jak już dawno nie bolała. W trakcie modlitwy przyszła mi do głowy myśl: A dlaczego nie miałbym wypróbować tego ducha wiary na mojej głowie?
Nie myślałem o tym długo, tylko wskazałem palcem na moją głowę i powiedziałem: „Ból, wynoś się w imieniu Jezusa Chrystusa!” To się stało w ciągu sekundy, jakby nagle wyparował z mojej głowy. Sam się zdziwiłem, że to tak zadziałało, ale głowa rzeczywiście przestała boleć. Wracając samochodem, czułem, że ból delikatnie próbuje powrócić, ale wiedziałem, że mam nad nim autorytet. Cały czas czułem tego ducha wiary, więc ból wycofał się w jednym momencie.
Bardzo mi się to spodobało… Ból głowy, niby choroba niewielka, ale wielka zachęta do dalszej modlitwy.
Karmienie ducha śmierci
Zbliża się jedno z tych świąt, które nie należą do Bożego kalendarza i w czasie którego oddaje się cześć nie Duchowi Bożemu, ale duchowi śmierci. To surowe słowa, ale takie jest moje przekonanie. Chciałbym przy tej okazji wyraźnie oddzielić dwie rzeczy:
1. Szacunek należny zmarłym i obowiązek godnego pogrzebu.
2. Cmentarny kult ducha śmierci.
Jest rzeczą oczywistą, że naszym zmarłym należy się szacunek i godny pogrzeb. Godny pogrzeb oznacza według mnie troskę o odpowiednią formę oraz miejsce pochówku. W Biblii widzimy wiele przykładów, w jaki sposób ojcowie wiary np. Abraham dbali o odpowiednie miejsce na grób dla swoich bliskich.
Jednak z drugiej strony Bóg dał Izraelowi prawo, które w istocie jest zakazem dotykania grobu, lub kości zmarłego człowieka:
Liczb 19:16 Podobnie będzie przez siedem dni nieczysty, kto w otwartym polu dotknie zabitego mieczem, zmarłego, kości ludzkich albo grobu.
To prawo właściwie zabraniało Bożemu ludowi tworzenia jakiegokolwiek kultu związanego z grobami. Oczywiście i w Izraelu z biegiem czasu doszło do nadużyć w tej dziedzinie, czego najwyraźniejszym przykładem jest kult grobów najbardziej znanych cadyków lub cała oprawa grobów np. Samuela czy Dawida. Ale kiedy wracamy do czasów biblijnych sprawa jest oczywista. Groby, po złożeniu w nich ciała należało wyraźnie oznaczyć i nie dotykać ich. To wyraźne oznaczenie grobów (z reguły pomalowanie białą farbą) nie było w żadnym wypadku formą ozdabiania ich – wręcz przeciwnie, oznaczenie grobów chroniło nieostrożnych przechodniów przed przypadkowym dotknięciem grobu i przez to przed zanieczyszczeniem się.
Ciekawa historia z tym związana: Istnieje przekonanie, że Mesjasz, kiedy będzie miał wejść do Jerozolimy, wejdzie przez Bramę Złotą, która jest na wprost Góry Oliwnej. Arabowie wiedząc o tym zamurowali tę bramę, a przy wejściu do niej (na zewnątrz murów) założyli swój cmentarz. Oni również wiedzą o tym, że Żydom nie wolno dotykać grobów, a tym bardziej po nich deptać, więc Mesjasz, jako prawowierny Żyd, nie będzie mógł przejść tą drogą do miasta.
A więc sposób traktowania zmarłych i grobów nie jest tylko sprawą kultury i zwyczajów, ale sprawą Bożego Prawa, a więc jest to sprawa, która nas zobowiązuje do zmiany kultury, jeśli jest ona sprzeczna z duchem Biblii. Nie ma więc usprawiedliwienia naszą chrześcijańską, czy polską tradycją – ta tradycja jest zła, ponieważ jest sprzeczna z Bożym nakazem.
Drugą sprawą jest kwestia czczenia grobów i cmentarzy.
Nie będę się tu skupiał na ewidentnym okultyzmie związanym z wywoływaniem zmarłych, rozmową ze zmarłymi czy wszystkim tym, co się wiąże ze zjawiskiem pod nazwą Halloween – na ten temat dużo jest w internecie i chyba dla wszystkich chrześcijan jest jasne, że dla Boga jest to obrzydliwe. Chcę napisać parę zdań na temat zwyczajów o wiele bardziej subtelnych i powszechnych.
Odwiedzanie grobów zmarłych.
Przede wszystkim musimy sobie zadać pytanie: Po co? Jeśli odwiedzenie grobu ma służyć przekazaniu informacji następnemu pokoleniu o jego przodkach, to myślę, że mamy do tego słuszne prawo. Jednak z reguły odwiedzanie grobów wiąże się z różną formą szukania kontaktu ze zmarłym – np. poprzez rozmowę, opowiadanie o swoim życiu, tęsknocie itd. W ten sposób utrwalamy w sobie przekonanie, że ten zmarły znajduje się blisko nas (w grobie), że możemy z nim nawiązać jakąkolwiek formę więzi, że on może nam w jakikolwiek sposób pomóc – czyli zastąpić nam pomoc Boga i ludzi żyjących. Dla mnie jest to nie do przyjęcia i uważam, że jest to sprzeczne z duchem Biblii. Wiem, że jest to bardzo delikatna kwestia. Szanuję ból i tęsknotę ludzi, którzy stracili kogoś bliskiego, ale to nie może zmienić Bożych nakazów, a jeśli naprawdę szukamy pocieszenia, to powinniśmy się zwrócić do Boga i do bliskich nam ludzi.
Palenie zniczy i świeczek.
Zwyczaj ten wywodzi się bezpośrednio ze zwyczaju Słowian i Bałtów, zwanego Dziadami. Jego zasadniczym celem było nawiązanie kontaktu z duszami zmarłych i pozyskanie ich przychylności. Dziady obchodzono dwa razy w roku – na wiosnę (w okolicach 2 maja) i na jesieni (noc z 31 X na 1 XI – odpowiednik współczesnych Zaduszek). W najbardziej pierwotnej formie obrzędu dusze należało ugościć, (np. miodem, kaszą i jajkami) aby zapewnić sobie ich przychylność i jednocześnie pomóc im w osiągnięciu spokoju w zaświatach. Wędrującym duszom oświetlano drogę do domu rozpalając ogniska na rozstajach, aby mogły spędzić tę noc wśród bliskich. Echem tego zwyczaju są współczesne znicze. A więc, kiedy zapalamy ogień na grobie zmarłego uprawiamy formę wywoływania duchów, zapalając im światło mające wskazać drogę do naszych domów. Zauważ, że z reguły niezbędnym atrybutem obrzędu wywoływania duchów, używanym przez media jest zapalona świeca, lub inny „żywy” ogień. Idea tego światła jest identyczna.
Strojenie grobów kwiatami i innymi ozdobami.
Do tego zagadnienia można jeszcze dołączyć budowanie bogatych i ozdobnych grobowców. Jest to najbardziej subtelna forma okultyzmu i pewnie najtrudniej będzie przekonać tych, którzy to robią od wielu lat, że jest to niewłaściwe.
Rozumiem motywacje ludzi, którzy zanoszą na cmentarz wszystko to, co ma ozdobić grób bliskiej osoby. Wiem, że robią to z najszczerszym przekonaniem, że wyrażają w ten sposób miłość i szacunek zmarłej osobie. Ale prawda jest taka, że ozdabiamy to, co czcimy – obraz, rzeźbę, drzewko, grób. W tym momencie wyrażamy naszą wiarę w to, że to nie jest tylko zwykły przedmiot, czy normalne miejsce, ale szczególne, cudowne lub magiczne.
Znam argumenty za; rozmawiałem na ten temat z moimi najbliższymi. Mógłbym je wyliczać i wyszłaby z tego długa lista, ale dla mnie sprawa sprowadza się do prostego rozumowania: gdzie jest w tej chwili mój bliski zmarły? Jeśli w niebie to ozdabianie grobu jest bez sensu, jeśli w piekle, to tym bardziej, a jeśli uważasz, że w grobie, to muszę cię wyprowadzić z błędu – jego tam nie ma.
Jeden z aspektów brutalnej prawdy w odniesieniu do naszych zmarłych jest to, że próbujemy po ich śmierci nadrobić brak miłości i szacunku, których nie okazaliśmy im za życia. O wiele łatwiej jest nam kochać zmarłych – w naszej pamięci z biegiem lat są coraz bardziej doskonali i kiedy z nimi „rozmawiamy” nad grobem, to z reguły się z nami zgadzają i rzadko dochodzi do kłótni – chociaż słyszałem i o takim przypadku, gdzie wdowa przez wiele lat odwiedzała grób swojego męża i za każdym razem wizyta kończyła się solidną kłótnią nad grobem (ze zmarłym mężem)!!!
Pomińmy jednak takie ekstrema. Reguła jest taka, że mąż, który rzadko lub wcale nie dawał żonie kwiatów, nadrabia to po jej śmierci i vice versa – żona, która nie szanowała swojego męża, ma potrzebę dbania o jego grób ze szczególną pieczołowitością.
W moim głębokim przekonaniu w polskiej tradycji nastąpiło niezmierne rozbudowanie kultu śmierci, które wyraża się przez wiele elementów – od uroczystych nabożeństw pogrzebowych, poprzez bogate, wspaniałe grobowce, aż do uprawiania współczesnego obrzędu Dziadów na cmentarzach. Cała ta kultura śmierci karmi ducha śmierci – jest to rodzaj uwielbienia okazanego duchowi śmierci, a przez to przychodzi na nas przekleństwo.
Zaprzestańmy tych praktyk, które sprowadzają na nas przekleństwo i okażmy uwielbienie dla „Boga żywych”. A co do ludzi, zastosujmy wspaniały werset księdza Twardowskiego:
Spieszmy się kochać ludzi – tak szybko odchodzą.
Szabat w Kielcach
Nie pisałem od razu na temat tego szabatu, bo chciałem nabrać pewnej perspektywy i zebrać myśli. Zgadzam się z moim bratem, pastorem Januszem, który dzisiaj powiedział, że czym więcej czasu upłynie od tego wydarzenia, tym lepiej będziemy widzieć jego skutki.
Bóg porusza się w swoim czasie, w porach i sezonach. Kiedy Daniel dociekał przed Bogiem ile lat Izrael będzie w niewoli, Bóg wskazał mu słowo z księgi Jeremiasza, które określało czas niewoli na 70 lat.
Daniela 9:2 „…w roku pierwszym jego panowania, ja, Daniel, dociekałem w Pismach liczby lat, które objawił Pan prorokowi Jeremiaszowi, że ma się dopełnić siedemdziesiąt lat spustoszenia Jerozolimy.”
Kiedy minęło siedemdziesiąt lat, czas niewoli Izraela wypełnił się.
Od czasu ostatniego szabatu w synagodze kieleckiej minęło 70 lat. Na zakończenie modlitwy, naczelny rabin Rzeczpospolitej, Michael Szudrich wypowiedział specjalne błogosławieństwo, które wypowiadane jest na zakończenie okresu żałoby, oraz ogłosił, że czas żałoby w Kielcach skończył się.
Modlitwa szabatowa w synagodze nie była jakimś szczególnie duchowym doświadczeniem – nie czułem nic szczególnego; było to raczej tradycyjne „szabatowe nabożeństwo”, ale wierzę, że to Bogu nie przeszkodziło, aby wyznaczyć koniec pewnego okresu czasu, w którym Kielce kojarzone były z antysemityzmem i pogromem. Wierzę, że czas tego wstydu skończył się. Wierzę, że zaczyna się w związku z tym czas nowego błogosławieństwa dla naszego miasta i regionu.
Modliliśmy się dzisiaj o Polskę i o nasz region i z nową wiarą ogłaszaliśmy wypełnienie się Bożych obietnic.
Musimy to zobaczyć jako kościół. Kościół musi być proroczym głosem, który idzie o krok wcześniej przed resztą narodu i ogłasza to, co się dzieje w duchu zanim zaczniemy widzieć to w rzeczywistości. Jeśli kościół przestanie widzieć w duchu i nie będzie tego ogłaszał, to straci swoją proroczą misję w świecie.
Dlatego ogłaszamy: czas niewoli się skończył – rozpoczynamy czas nowego błogosławieństwa w naszym mieście i regionie.