Komentarz do książki A. Wommacka „Lepszy sposób modlitwy”
Faktem jest, że można się modlić dobrze i źle – Jezus mówił uczniom, żeby nie modlili się jak obłudnicy (MT 6:5) i Jakub pisał, abyśmy się nie modlili źle myśląc jedynie o zaspokojeniu naszych pragnień (Jk 4:3). Tak więc nastawienie serca i motywacja jest zawsze ważniejsza od ilości wypowiedzianych słów i formy modlitwy.
Drugą sprawą jest wiara. Zgadzam się z twierdzeniem, że modlitwa o zbawienie jest pozbawiona podstaw – Jezus już dokonał dzieła naszego zbawienia i każdy może przyjąć swoje zbawienie przez wiarę i chrzest. Aby to pojąć (na tyle na ile się da) musimy wykonać pewien wysiłek i uznać, że Boże dzieła są wieczne. To, co dokonało się 2000 lat temu jest cały czas aktualne, jakby zdarzyło się wczoraj, czy dzisiaj. Dzisiaj nikt nie musi prosić Boga, aby go zbawił – wystarczy, że uwierzy w Jezusa i da się ochrzcić w Jego imię. Taki był pierwszy kerygmat (głoszenie wiary) i to się nie zmieniło do dzisiaj. A więc problemem nie jest to, że Bóg kogoś nie chce zbawić i dlatego musimy Go o to prosić; problemem jest to, że człowiek nie jest w stanie uwierzyć, albo nie chce przyjąć tego, co Jezus zrobił dla niego.
Kwestia uzdrowienia jest przedstawiona bardzo radykalnie, ale nie można nie zgodzić się z Pismem. Jezus rzeczywiście nakazał nam „uzdrawianie” chorych, a nie „modlenie się” o chorych. Wydaje mi się, że rozumiem intencje autora książki, kiedy przedstawia tę kwestię tak jednoznacznie. Jeśli jesteśmy szczerzy przed sobą, to sami przyznamy, że łatwiej jest modlić się o chorych niż ich uzdrawiać. Jeśli się pomodlimy i nic się nie stanie, to znaczy, że „Bóg tak chciał”. I tu pojawia się subtelna herezja – czy Bóg chce, aby ktoś pozostał chory po modlitwie? Jakub powiedział, że modlitwa pełna wiary będzie dla chorego ratunkiem i Pan go podźwignie (Jk 5:14-15). Świadectwo Johna G. Lake’a jest porażające, ale to wymaga wiary. Może zacznijmy od tego, że okażemy posłuszeństwo Bożemu nakazowi, a kiedy nie zobaczymy owoców naszej modlitwy w dziedzinie uzdrowienia nie rezygnujmy i nie mówmy, że taka jest Boża wola.
No i ten przedostatni akapit na temat wstawiennictwa. Pozornie podważający istotę i sens modlitwy wstawienniczej. Oczywiście mam nadzieję, że nikt z wierzących nie podważa istoty wstawiennictwa w Kościele – i mam przekonanie, że i Andrew Wommack nie jest tu wyjątkiem. Sam jestem ciekawy, co ma na myśli, mówiąc, że „nikt przy zdrowych zmysłach nie powinien wierzyć w większość obecnie przekazywanego w ciele Chrystusa nauczania na temat tak zwanego wstawiennictwa”. Większość, to nie znaczy wstawiennictwo w ogóle i jako takie. Jestem ciekawy, co według niego jest nieprawidłowym zrozumieniem wstawiennictwa, a czym ono naprawdę jest.
Póki co, nie rezygnujmy jeszcze ze wstawiennictwa :-), nawet jeśli nie mamy całkowitej pewności, że jest ono absolutnie prawidłowe i biblijne.
Czekam na mądre komentarze dotyczące tego rozdziału. Jeśli przeczytałeś już następne rozdziały to poczekaj chwilę, aż dojdziemy tam razem.