A myślmy tam byli, błogosławili, wodę pili i wrócili…
Archive for maj 31st, 2010
Ślub Adama i Moniki
23 maj br. rozpoczęliśmy nowy sezon naszych koncertów uwielbienia w Parku Miejskim w Kielcach. Przez wiele dni wcześniej modliliśmy się właściwie o dwie rzeczy: aby Bóg działał w sercach zgromadzonych ludzi i o pogodę – sprawa ważna, ponieważ wszyscy wiemy ile deszczu spadło w pierwszych tygodniach maja. W naszych modlitwach ogłaszaliśmy Boże zwycięstwo i czuliśmy pokój, że Bóg zabezpieczy to miejsce i pogodę. No i według mnie stał się cud, a nawet więcej niż jeden. Po wielu dniach deszczu, niedziela była jedynym pogodnym dniem – ciepłym i nawet słonecznym. Wokół Kielc były burze, ulewy i grad, a u nas spadło tylko parę kropel, a i tak wtedy świeciło słońce. Ale oprócz pogody widzieliśmy jeszcze większe cuda; wielu ludzi słuchało ewangelii, uwielbiało Boga i modliło się razem z nami. Była naprawdę dobra atmosfera duchowa, czuliśmy akceptację i wzgędy ze strony zgromadzonych ludzi.
Cały koncert podzielony był na 6 bloków – 3 bloki uwielbienia, na zmianę z głoszeniem ewangelii i modlitwą za ludzi, miasto i kraj. W tym samym czasie działało 5 różnych punktów zorganizowanych przez nas w parku. Były to: namiot interpretacji snów, namiot poradnictwa duchowego i modlitwy, punkt mierzenia ciśnienia krwi, punkt informacyjny i miejsce, szczególnie dla dzieci, w którym Andrzej robił dzieciakom zwierzęta z balonów.
Wiele z osób, które przyszły do namiotu interpretacji snów, oraz zgodziły się na modlitwę o nich przyjmowało Jezusa jako swojego Pana i Zbawiciela. Teraz modlimy się, żeby Bóg dał im wzrost i żeby to ziarno Boże nie zostały zmarnowane.
Byliśmy wszyscy bardzo zachęceni naszym pierwszym koncertem i tak, jak było wcześniej planowane będziemy organizować następne. Kolejne nasze wyjście – jeśli otrzymamy zgodę Urzędu Miasta będzie 20 czerwca. Zapraszamy.
To temat, który w ostatnim tygodniu w sposób szczególny pokazuje mi Bóg, dlatego chcę napisać o tym trochę więcej. Bo to niby takie proste, a jednak w praktyce bywa różnie. Dlatego proponuję, żeby zrobić sobie krótki test zadając kilka podstawowych pytań:
-Co czuję, kiedy myślę o tym, że Jezus miałby prowadzić mnie w moim życiu?
-Czy jestem wdzięczny za to, że nie muszę już szukać drogi, prawdy i życia i że znalazłem perłę, za którą bez żalu jestem gotowy oddać całe moje stare życie?
-Czy mam głębokie przekonanie w sercu, że znalazłem to, czego pragnie moje serce?
-Jakie reakcje powstają w moim sercu, kiedy pomyślę, że spędzę z Jezusem całą wieczność?
-Co czuję, kiedy pomyślę, że On będzie rządził na zawsze, a ja będę jego poddanym i w jego imieniu sprawował władzę (to znaczy przed Nim rozliczał się ze swojego rządzenia)?
To tylko kilka prostych pytań, ale szczere odpowiedzi mogą wydobyć z nas szczerą miłość i tęsknotę do Jezusa, albo religijność i obawę przed Nim.
Religijność oznacza w tym kontekście, taki sposób myślenia, gdzie zastanawiam się, co mogę zrobić dla Jezusa. Z czasem takie myślenie doprowadza nas do tego, że to my obdarzamy Boga łaską, a nie On nas – bo przecież On potrzebuje naszych modlitw, uwielbienia, przychodzenia na spotkania, dziesięcin, przestrzegania przykazań itd. Takie myślenie jest totalnie sprzeczne z rzeczywistością żywej relacji do Jezusa, a nawet z oczywistymi biblijnymi faktami – to my potrzebujemy łaski i On nam ją daje; bez niej życie człowieka byłoby pogrążone w ciemności śmierci i beznadziei.
Bóg często porównuje swoją miłość do ludzi do miłości oblubieńczej i małżeńskiej. Pomyśl przez chwilę, czy chciałbyś małżeństwa w którym żona cię nie kocha, ale chce z tobą mieszkać, ponieważ zabezpieczasz jej utrzymanie? Tak czasem wygląda życie chrześcijan z Bogiem. Nie chcą odejść, ponieważ wiedzą, że tu jest łaska zbawienia i błogosławieństwo, ale nie chcą też dać swojego serca, bo za bardzo kochają swoje myśli, plany, lęki, słabości…
Dobrowolne poddanie się Jezusowi oznacza radość i ekscytację na myśl, że On może mnie poprowadzić, że mogę oddać mu swoje plany i obawy, że kiedy pomyślę o jego panowaniu, spływa na mnie błogi pokój i odpoczynek.
Jest też inny wymiar dobrowolnego poddania się Jezusowi, który widać wyraźnie w listach do 7 kościołów w Obj 2-3. Myślę, że nie trzeba tu nikogo przekonywać, że te kościoły i słowo do nich skierowane możemy odnieść do nas, dzisiaj. W tych listach, oprócz słów zachęty i korekty, Jezus daje obietnice dla tych, którzy wytrwają do końca jako zwycięzcy. Tych obietnic jest wiele, przynajmniej 22 i stanowią wielki zastrzyk motywacji do tego by wystartować w „biegu wiary i zwyciężyć go”. Te obietnice są wspaniałe, przeczytaj tę listę i pomyśl, że to wszystko może być dla ciebie:
owoce z drzewa życia, rosnącego w środku Raju (2:7);
korona życia (2:10);
zachowanie od drugiej śmierci (2:11);
jedzenie ukrytej manny (2:17);
biały kamień (2:17);
nowe imię napisane na tym kamieniu (2:17);
władza nad narodami (2:26);
przyjęcie gwiazdy porannej (2:28);
białe szaty (3:5);
imię, które nie będzie usunięte z Księgi Życia (3:5);
wyznanie imienia wierzącego przed Ojcem i aniołami (3:5);
poddanie prześladowców pod ich stopy (3:9);
poznanie przez prześladowców miłości Jezusa wobec tych, których oni prześladowali (3:9);
uczynienie z wierzących filarów w Bożej świątyni (3:12);
wypisanie na tych filarach imienia Boga, imienia Nowego Jeruzalem oraz nowego imienia Jezus (3:12);
złoto w celu uczynienia bogatym (3:18);
białe szaty (3:18);
namaszczenie oczu, aby widzieć więcej (3:18);
wspólne jedzenie z Jezusem (3:20);
zasiadanie na Jego tronie (3:21).
A kim jest w tym kontekście zwycięzca? To ten, który wytrwał do końca w tym, czasami bolesnym, procesie zmian i korekty; to ten, kto zrozumiał, że Jezus, który przechadza się pośród kościołów nie przychodzi z narzekaniem, krytyką i niezadowoleniem, ale z miłością i pasją, która doprowadzi nas do pełni naszego przeznaczenia. On pragnie dać nam wszystkie te nagrody, ale jeszcze bardziej pragnie, abyśmy w głębi serca, dobrowolnie odpowiedzieli mu: Tak, to czego pragnie moje serce, to twoje prowadzenie, korekta, łaska – po prostu Twoja Obecność, Panie.