1
maj

Zmiana

   Posted by: Jacek Sierka   in Duchowe refleksje

To słowo nie zawsze się dobrze kojarzy. To zależy od miejsca w jakim się znajdujesz i od miary wiary lub prostego optymizmu. Jednak chociaż Bóg się nie zmienia w swojej naturze i charakterze, to jednak ciągle idzie do przodu, realizując swój plan, który jest niezmienny, jednak z naszej perspektywy wymuszający coraz to nowe rzeczy.

Już na początku Wieczernika Bóg powiedział przez Augustyna, że jedyną stałą rzeczą w tym kościele będą zmiany. Jesteśmy kościołem zmian, ponieważ jesteśmy kościołem pionierskim. Nie piszę „proroczym”, bo innego kościoła po prostu nie ma – albo kościół jest zbudowany na fundamencie apostołów i proroków, albo jest religijną organizacją.

Lou Engle powiedział kiedyś, że „są takie momenty w historii, kiedy otwierają się drzwi do wielkich zmian” i niewątpliwie takie drzwi otwierają się teraz przed nami.

Bardzo często tak się dzieje, że przełom, którego spodziewamy się od miesięcy i lat przychodzi tak niespodziewanie, że my sami jesteśmy zaskoczeni, chociaż tego właśnie pragnęliśmy. Przełom w chorobie, w finansach, w relacjach, ale też te masowe przełomy, jak zmiany społeczne, rewolucje, wojny, przebudzenia itd. Jednym z symptomów zapowiadających taki przełom jest… niezadowolenie. To bardzo znaczący symptom, chociaż bardzo łatwo można go opacznie zrozumieć.

Niezadowolenie, brak satysfakcji, głód, a czasami nawet frustracja i gniew zapowiadają: szykuj się na zmianę. Jest to jak wzrastająca wewnętrzna fala, która burzy spokój, samozadowolenie i komfort. I niby nic się nie zmieniło a już nie możesz wytrzymać; niby jesteś w dobrym miejscu, a chce ci się wyć.

Problem komplikuje się wtedy, gdy ta zmiana jest pomnożona i zawiera w sobie zmianę w społeczeństwie, w Kościele, w lokalnej społeczności i w twoim osobistym życiu – wtedy wydaje się, jakby się wszystko waliło i często tak rzeczywiście jest. Patrzysz dookoła i myślisz coś z tymi ludźmi jest nie tak, coś ze mną jest nie tak. Wtedy bardzo łatwo założyć, że to ich wina, albo moja wina – no w każdym razie czyjaś wina musi być, że się tak czuję. I to nie jest dobry kierunek rozumowania, bo stąd już tylko malutki kroczek do potępienia i myśli: „Ja się nie nadaję. Wycofam się. Coś poszło nie tak.” itd.

To ciśnienie wewnętrzne jest czasem tak silne, że wpływa na decyzje, które rozwalają Boże dzieło, zamiast go budować. Nie jest łatwo w takiej chwili zaufać Bogu, ale tak naprawdę to nie mamy innego wyjścia.

Ja zawsze zakładam, że każdy chce „dobrze”, co wcale nie znaczy, że robi to, co jest dobre i że buduje zamiast burzyć. Zresztą burzenie też czasem jest zadaniem od Boga – zobacz powołanie Jeremiasza. Ale chcąc dobrze musimy uważać, żeby nie dać się ponieść własnej niecierpliwości i frustracji. Wiele jest przykładów w Biblii osób, które chciały dobrze, ale inaczej niż Bóg – Sara, Saul, Dawid i inni. W chwilach napięcia i tego wewnętrznego ciśnienia łatwo jest „wziąć sprawy w swoje ręce”, a przecież gdybyśmy się nad tym zastanowili, to każdy przyzna, że to Bóg dokonuje przełomów, a nie my.

Nie mówię też tu o tym, żeby sobie usiąść i poczekać, aż przejdzie i znowu wszystko wróci do „normy”. Mówię tylko o tym, że tego rodzaju momenty są szczególnym wyzwaniem i powinniśmy być w nich szczególnie ostrożni. Jest to miejsce szczególnej wrażliwości, kiedy każde niezręcznie lub niepotrzebnie wypowiedziane słowo może komuś odebrać nadzieję, zachętę, a może nawet życie. Przechodzenie przez takie momenty razem, to duże wyzwanie. Szczerość w takiej chwili ma szczególne znaczenie, ale musi być połączona z absolutnie czystym sercem i brakiem ukrytych pretensji. Wtedy możemy razem płakać i śmiać się, wielbić i pokutować i nikt nie będzie czuł się oskarżony.

Bóg mówi w tym czasie wprost, szczególnie do liderów Kościoła: Jest czas na zmiany, weryfikację priorytetów, na radykalny przegląd stylu życia. To dotyczy przede wszystkim liderów, ale nie tylko. Zmiana ta dotyka całego Ciała i całych społeczeństw.

Dziś łatwo jest powiedzieć: To oni są winni, gdyby oni inaczej postępowali, to ja nie musiałbym być taki i nie musiałbym przechodzić przez te trudy. Jest w tym część prawdy, ale mało odpowiedzialności. Jeśli rozumiem zasadę odpowiedzialności to wiem, że takie miejsce jest przede wszystkim dla mnie wezwaniem do zmiany. Moja odpowiedzialność za nich oznacza moją modlitwę i zaufanie Bogu. (Mam tu na myśli politykę i Kościół.)

Zmiana dotyczy każdego z nas. Pomóżmy sobie przez nią przejść.

This entry was posted on sobota, maj 1st, 2010 at 14:17 and is filed under Duchowe refleksje. You can follow any responses to this entry through the RSS 2.0 feed. You can leave a response, or trackback from your own site.

2 komentarze

Domi
 1 

Dzięki… Chyba potrzebowałam to przeczytać….

maj 6th, 2010 at 21:15
taki1
 2 

” Niezadowolenie, brak satysfakcji, głód, a czasami nawet frustracja i gniew zapowiadają: szykuj się na zmianę. Jest to jak wzrastająca wewnętrzna fala, która burzy spokój, samozadowolenie i komfort. I niby nic się nie zmieniło a już nie możesz wytrzymać; niby jesteś w dobrym miejscu, a chce ci się wyć.”

Bardzo bym chciał, żeby ta zmiana w końcu przyszła. Nie mówię tu o zmianie w kraju

maj 19th, 2010 at 21:09

Leave a reply

Name (*)
Mail (will not be published) (*)
URI
Comment

Preview: