Są tylko dwa sposoby nawrócenia człowieka.
1. Bóg mówi i człowiek okazuje posłuszeństwo. To droga łatwiejsza i zdecydowanie preferowana przez Boga.
2. Jeśli pierwszy sposób nie skutkuje, Bóg wprowadza człowieka w tak trudne okoliczności, w których człowiek sobie nie radzi i zaczyna wołać do Boga. To droga trudniejsza i zdecydowanie preferowana przez człowieka.
Słowo Boże ma moc budzenia wiary (która prowadzi do zbawienia) w sercu człowieka, pod warunkiem, że zostanie przyjęte w postawie posłuszeństwa. I z tym właśnie jest problem. Posłuszeństwo Bogu (Jego Słowu) okazuje się trudniejsze niż by się mogło wydawać. A Bóg, który jest dobrym Ojcem nie chce pozostawić nas na szerokiej drodze do piekła, więc przygotowuje na naszej drodze miejsca typu „zatrzymaj się i pomyśl”.
Dwa skrajne przykłady, które dobrze to ilustrują to Izajasz i Jonasz.
Izajasz miał widzenie (być może został zabrany do 3 nieba) Bożego tronu i usłyszał pytanie: „Kogo mam posłać? Kto by Nam poszedł?” Wiedział, że to Bóg zwraca się do niego i natychmiast odpowiedział: „Oto ja, poślij mnie!” Proste. Od razu Bóg zaczyna mówić do Izajasza słowo, które ma zanieść ludziom.
Oczywiście przykładów takiego posłuszeństwa proroka jest w Biblii więcej – sięgnąłem po ten najbardziej znany.
Na drugim biegunie znalazł się Jonasz.
Jonasza 1:1-3 „Pan skierował do Jonasza, syna Amittaja, te słowa: Wstań, idź do Niniwy – wielkiego miasta – i upomnij ją, albowiem nieprawość jej dotarła przed moje oblicze. A Jonasz wstał, aby uciec do Tarszisz przed Panem.”
Wiemy, co stało się potem i jak zakończyła się morska wyprawa Jonasza. Kiedy znalazł się z powrotem na brzegu:
„Pan przemówił do Jonasza po raz drugi tymi słowami: Wstań, idź do Niniwy, wielkiego miasta, i głoś jej upomnienie, które Ja ci zlecam. Jonasz wstał i poszedł do Niniwy, jak powiedział Pan.” (Jon 3:1-3)
Morskie przygody pomogły. I nie mógł od razu posłuchać? Mógł, ale nie chciał. Miał inne zdanie i nie podobał mu się plan nawrócenia pogańskiej Niniwy. Poszedł więc i głosił słowo nawrócenia, ale Boży plan nadal mu się nie podobał:
Jonasza 3:10-4:1 „Zobaczył Bóg czyny ich, że odwrócili się od swojego złego postępowania. I ulitował się Bóg nad niedolą, którą postanowił na nich sprowadzić, i nie zesłał jej. Nie podobało się to Jonaszowi i oburzył się.”
Jonasz stał się sędzią Boga; zrobił to, co musiał, ale „wiedział”, że to nie jest dobry pomysł, żeby dać szansę nawrócenia Niniwitom. Był tak oburzony, że chciał umrzeć, a kiedy Bóg zapytał go czy słusznie jest oburzony, wyszedł obrażony z miasta, zbudował więc sobie szałas, usiadł w nim i obserwował co sie dzieje w mieście.
Myślę, że Bóg miał niezły ubaw patrząc na Jonasza, miotającego się w swojej bezsilności w tym małym szałasie, w którym musiało być bardzo gorąco, bo kiedy wyrósł nad nim za sprawą Boga krzew – aby dać mu trochę cienia – ucieszył się, tym krzewem. „Ale z nastaniem brzasku dnia następnego Bóg zesłał robaczka, aby uszkodził krzew, tak iż usechł.” Po czym słońce przyprażyło głowę Jonasza tak, że osłabł. Jego rozgoryczenie znowu doszło do szczytu, tak, że znowu chciał umrzeć.
„Na to rzekł Bóg do Jonasza: Czy słusznie się oburzasz z powodu tego krzewu?” I co odpowiedział Jonasz? „Słusznie gniewam się śmiertelnie.” Musiał być już nieźle skołowany i wkurzony – żeby tak odpowiedzieć Bogu!?
Nie wiem, czy ostatnie słowa Boga go przekonały, czy pozostał w swoim oburzeniu – nie to jest tematem tego rozważania. Zastanawiam się tylko, czy nie lepiej byłoby dla Jonasza, gdyby zgodził się z Bogiem od razu, jak Izajasz, i poszedł do Niniwy „po dobroci”? Pewnie tak, ale nie mielibyśmy w Biblii tak ciekawej księgi.
Jaką księgę swojego życia chcesz zapisać; taka bardziej podobną do Izajasza czy Jonasza? 🙂
Leave a reply