Jest taki fragment w Liście Jakuba, który w ciekawy sposób ujmuje kwestię pokusy i grzechu:
Kto doznaje pokusy, niech nie mówi, że Bóg go kusi. Bóg bowiem ani nie podlega pokusie ku złemu, ani też nikogo nie kusi. To własna pożądliwość wystawia każdego na pokusę i nęci. Następnie pożądliwość, gdy pocznie, rodzi grzech, a skoro grzech dojrzeje, przynosi śmierć. Nie dajcie się zwodzić, bracia moi umiłowani! (Jk 1:13-16)
Przede wszystkim Bóg nikogo nie kusi do grzechu i już czas najwyższy, żeby zmienić źle przetumaczone słowa modlitwy „Ojcze nasz” powtarzane od stuleci: „I nie wódź nas na pokuszenie…” Nie mam pojęcia jak to się stało, że ktoś to przetłumaczył w ten sposób, ale to inny temat.
To, co nas prowadzi do grzechu to nasza własna pożądliwość, którą Paweł nazywa „ciałem”. Każdy to „ciało” ma, ponieważ jest to zły owoc grzechu pierworodnego – oczywiście nie mówie tu o ciele fizycznym, ale 0 „cielesności” i „duszewności”. Najprościej by było, gdyby nawrócenie, chrzest i modlitwa z nałożeniem rąk uwalniały nas od tego problemu, ale zarówno Biblia, jak i nasze własne doświadczenia pokazują nam, że to nie działa w ten sposób. Gdyby to było możliwe, to apostoł Paweł nie musiałby toczyć walki z cielesnością i grzechem, których nienawidził (Rz 7), ale z całą pewnością szybko by się z tym „ościeniem” rozprawił.
Na czym więc polega Boża łaska i uwolnienie nas od mocy grzechu, którego dokonał Jezus na krzyżu? Chodzi to o to, że Jezus złamał moc grzechu i śmierci, uwolnił nas, abyśmy nie musieli grzeszyć i dał łaskę życia w świętości.
Jak to połączyć z fragmentem z Listu Jakuba? Chodzi o ten moment pomiędzy pokusą, która jest owocem naszych pożądliwości (cielesności), a poczęciem grzechu. Boża moc i łaska nie odbiera nam cielesności i pokus, ale daje moc do tego, aby nie doszło do poczęcia grzechu.Ale jest jeden warunek: nie możesz tego grzechu lubić i chcieć. Jeśli grzech sprawia ci przyjemność (a najczęściej tak jest) i dajesz mu przyzwolenie, wóczas Boża łaska jest nieskuteczna, ponieważ zatrzymuje się na twojej wolnej woli, która mówi: „Jeszcze tylko ten jeden raz!”
Jeśli świadomie i zdecydowanie mówisz powstającej pokusie: „Nie, nie będziesz nade mną panowała!”, wówczas uwalniasz do działania moc Bożej łaski, która staje pomiędzy pokusą a poczęciem grzechu (taka Boża antykoncepcja).
Kiedy pozwolisz począć się grzechowi (ulegasz cielesnej pokusie), on rozwija się w tobie, aż w końcu musi się urodzić. A tym, co się z grzechu rodzi jest śmierć.
Dobra nowina jest tu taka: możemy uczyć się współpracować z łaską i nie dopuszczać do poczęcia się w nas grzechu – w ten sposób możemy, dzięki Bogu, nad nim panować. A co zrobić jak już się urodzi (nazwaliśmy go – Waranem z Komodo :-))? Na szczęście można go zawsze uśmiercić przez nawrócenie i pokutę, ale niestety często pozostają w nas jego skutki.
Pamiętajmy jeszcze, że sama pokusa nie jest grzechem – gdyby tak było, to biada nam; to nasze przyzwolenie sprawia, że poczyna się grzech.
Leave a reply