Chyba powinienem złożyć świadectwo. Od około 3 tygodni, a może dłużej, męczył mnie ból w okolicach karku i lewego barku. Bolało raz mocniej raz słabiej, ale były takie momenty, że nie mogłem odwrócić głowy w samochodzie, żeby zobaczyć, czy ktoś nie jedzie z lewej strony. Najpierw myślałem, że to jakiś skurcz mięśni, czy nerwoból, a potem to już doszedłem do tego, że to chyba kręgosłup szyjny. Nie znoszę się leczyć, więc nie mówiłem o tym nikomu, ale wreszcie musiałem wyjaśnić przyczynę mojego „pokręcenia” i skrzywionej miny mojej żonie. Kiedy dowiedziała się o co chodzi, po prostu podeszła do mnie, położyła rękę na ramieniu i krótko pomodliła się o uzdrowienie.
Ból przeszedł prawie natychmiast. Do końca dnia jeszcze czekałem czy nie powróci (nie to, żebym go zapraszał, ale w przypadku uzdrowienia warto je sprawdzić), ale minęły 24 godziny i nic nie boli. To takie cudowne móc śmiało kręcić głową w obie strony!
Chwała niech będzie Jezusowi Chrystusowi, a gdyby ktoś cierpiał na podobne dolegliwości, polecam namaszczenie i wiarę mojej żony, tylko nie mówcie jej o tym, że ją tak reklamuję :-).