Temat przebaczenia rozrasta się, kiedy zaczynamy w niego wchodzić; niby jest taki prosty, a jednak w praktyce okazuje się, że to, co najprostsze jest czasem najtrudniejsze. Jest trudny, ponieważ dotyka najbardziej bolących miejsc w naszym życiu. Jednak jak wiemy ból sam w sobie jest naszym sprzymierzeńcem, to właśnie on pokazuje nam miejsca chore i zranione, które potrzebują uzdrowienia – w tym wypadku przez przebaczenie.
Na początek fundamentalna prawda – przebaczenie jest podstawą zbawienia. Bóg zdecydował nam przebaczyć i posłał Jezusa, aby ten wziął na siebie karę za nasze grzechy, ponieważ człowiek nie widział, że jest grzeszny i nie wiedział, że przez to jest skazany na śmierć. Bez przebaczenia nie jesteśmy w stanie pojąć Bożego zbawienia i krzyża Jezusa. I już samo to mogłoby być wystarczającą podstawą do tego, abyśmy „szli i czynili podobnie” (por. Łk 10:37).
Według Biblii, grzeszny człowiek jest Bożym dłużnikiem, któremu Bóg, mocą przebaczenia daruje dług. „Jaki dług? Przecież nie jestem nikomu nic dłużny?” Tak, jeśli sam stworzyłeś to, co wokół ciebie istnieje, a potem sam siebie powołałeś do życia, sam się wykarmiłeś, ubrałeś i wychowałeś to rzeczywiście nie masz długu. Jeśli ktoś to zrobił za ciebie i dla ciebie, to jesteś dłużnikiem, powiedziałbym EGZYSTENCJALNYM.
Ale jest jeszcze inny rodzaj długu. Bóg, stwarzając wszystko i powołując do życia człowieka, ustanowił pewien standard postępowania, który można ogólnie nazwać prawem (nie mówię i literze zakonu ST). Na samym szczycie tego standardu jest zasada miłości, która mówi o tym, że jesteśmy kochani i mamy kochać. Postępowanie niezgodne z tym Bożym standardem Biblia nazywa grzechem. No i tu jest kolejna zła wiadomość, otóż okazało się, że człowiek nie jest w stanie wypełnić tego standardu, przez co, w Bożych oczach, staje się przestępcą, zasługującym na karę śmierci.
Rzymian 3:23 wszyscy bowiem zgrzeszyli i pozbawieni są chwały Bożej…
Rzymian 6:23 Albowiem zapłatą za grzech jest śmierć, a łaska przez Boga dana to życie wieczne w Chrystusie Jezusie, Panu naszym.
Ten rodzaj długu można określić jako dług MORALNY.
I niezależnie od tego, co zrobimy i tak pozostaniemy dłużnikami. Zastanawiające jest, w jaki sposób człowiek, a właściwie ludzka pycha reaguje na dług. Widzimy tu dwie postawy, obie bardzo niewłaściwe:
1. Negowanie długu. To postawa, która wszelkimi sposobami stara się przekonać, że tego długu tak naprawdę nie ma, bo przecież wszechświat nie został stworzony, ale sam się ukształtował – a jak można mieć dług wobec czegoś, co powstało samo, a w dodatku nie myśli, nie czuje, a czasami ma do mnie stosunek wręcz wrogi (patrz różnego rodzaju klęski żywiołowe). To dotyczy głównie tzw. niewierzących i zwolenników teorii ewolucji.
2. „Przecież mi się to należało.” „Ja się na ten świat nie prosiłem, w związku z tym, to nie ja mam dług, ale wszystko i wszyscy mają dług wobec mnie, tylko z tego powodu, że jestem.” Absurdalne? Niekoniecznie, jeśli popatrzymy na to, co się wokół nas dzieje. Pycha, egocentryzm, megalomania i arogancja to sztandar tej postawy.
Bóg jasno mówi w Biblii na temat długu moralnego, nazywając Izraela nierządnicą, która Go nieustannie zdradza (por. np. Oz 1:2). Pomimo tego Bóg zdecydował, aby nam przebaczyć.
cdn.
2 komentarze
Leave a reply