21
maj

Podział i jedność

   Posted by: Jacek Sierka   in Bieżące, Duchowe refleksje, Komentarze polityczne

Na naszych oczach dokonuje się chyba największy podział wewnętrzny w naszym kraju, jaki obserwujemy od 1989roku. Nie przypominam sobie, żeby kiedykolwiek od tego czasu ten podział wszedł tak głęboko i oprócz sfery polityki dotknął tak bardzo samo społeczeństwo, Kościół Katolicki i kościoły protestanckie. Przykro jest patrzeć na zwalczających się polityków, biskupów i chrześcijan. Strach odezwać się do obcego człowieka w poczekalni, kolejce, w sklepie, bo nie wiadomo po której jest stronie i czy za chwilę nie usłyszymy parę soczystych epitetów pod adresem tych drugich – a wtedy nie daj Boże, abyśmy do tych drugich należeli.

Zastanawiam się, czy ten rodzaj wewnętrznego konfliktu nie jest na stałe wpisany w charakter naszego narodu. Wolałbym, aby nasze społeczeństwo było tak miłe jak Islandczycy (słyszałem, że to bardzo mili ludzie i bardzo przyjaźnie nastawieni do innych), ale niestety ten rodzaj pokoju chyba nigdy nie nastanie w naszym pięknym kraju.

Chciałbym, aby ewangelia pokoju zapanowała i żeby nie było „prawych Polaków” i tych drugich, „radiomaryjnych” i „tvn-owskich”, „Żydów” i „naszych”, „narodowokatolickichpolaków” i sekciarzy, ale czasy, w których żyjemy naznaczone są właśnie piętnem podziałów. Jezus mówił o nich więcej niż nam się wydaje; ostrzegał przed nimi i dawał wskazówki, jak wytrwać do końca.

Nie przejmuję się za bardzo podziałami politycznymi – nie widzę w nich większego problemu, dopóki toczą się w sferze dyskusji i sporów. Taki podział jest dobry, ponieważ tworzy pewną równowagę i wzajemną kontrolę. Nie możemy jednak zapomnieć o tym, że my, wierzący, chociaż żyjemy w tym świecie, „nie jesteśmy już z tego świata”. Ktoś powiedział, że demokracja nie jest idealnym ustrojem, ale nikt nie wynalazł lepszego. To prawda w wymiarze ludzkim, ale Bóg, na przykładzie Izraela pokazał nam inny system, monarchię teokratyczną. To sposób sprawowania władzy, w którym Bóg jest królem, a pod jego mądrymi i sprawiedliwymi rządami, ludzie żyją w wolności i wzajemnej miłości. To brzmi jak bajka, ale taki jest właśnie Boży plan. Jezus nie przychodzi na ziemię, żeby założyć nową partię i kandydować z jej ramienia, ale żeby przejąć pełnię władzy, jako Król królów i Pan panów – a to jest monarchia absolutna. Musimy się już teraz przyzwyczajać do tej myśli, że w Jego królestwie tzw. opozycja to nie będą ci, którzy mogą wszystko mówić i za nic nie biorą odpowiedzialności, a ich głównym celem jest skrytykować, ośmieszyć i zdeprecjonować wszystko to, co robi rząd. Opozycja w Królestwie Jezusa to chodzenie po bardzo kruchym lodzie.

Ostatnio dotarło to do mnie z nową siłą, że najważniejszą rzeczą, jakiej mam się nauczyć w tym czasie (może w tym życiu) jest dobrowolne posłuszeństwo Jezusowi, wypływające z miłości do Niego. Postawa nieustannej kontestacji, która w czasach ST zwana była często „szemraniem” musi we mnie umrzeć do końca. Nie chcę przez to powiedzieć, że w tej dziedzinie toczę większe walki, bo tak chyba nigdy nie było – rządy Boga zawsze wydawały mi się najlepszą rzeczą, jaką w życiu poznałem – ale widzę wokół, że wielu ludzi, nawet wierzących poważnie zmaga się z dobrowolnym przyjęciem Bożego prowadzenia; inaczej mówiąc z totalnym zaufaniem do Boga.

W tym kontekście nie jest problemem nasza niedojrzałość, a czasami nawet grzech; nie jest problemem nasza słabość, ale poważnym problemem jest moja niechęć i nieufność, które stawiają mur pomiędzy mną i Bogiem.

Podział musi przyjść – teraz widzimy go w postaci polaryzacji poglądów i czynów.

„Kto krzywdzi, niech jeszcze krzywdę wyrządzi, i plugawy niech się jeszcze splugawi, a sprawiedliwy niech jeszcze wypełni sprawiedliwość, a święty niechaj się jeszcze uświęci. Oto przyjdę niebawem, a moja zapłata jest ze Mną, by tak każdemu odpłacić, jaka jest jego praca” (Obj 22:11-12).

„Brat wyda brata na śmierć i ojciec syna; dzieci powstaną przeciw rodzicom i o śmierć ich przyprawią. Będziecie w nienawiści u wszystkich z powodu mego imienia. Lecz kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony” (Mt 10:21).

„Przyszedłem rzucić ogień na ziemię i jakże bardzo pragnę, żeby on już zapłonął. (…) Czy myślicie, że przyszedłem dać ziemi pokój? Nie, powiadam wam, lecz rozłam. Odtąd bowiem pięcioro będzie rozdwojonych w jednym domu: troje stanie przeciw dwojgu, a dwoje przeciw trojgu; ojciec przeciw synowi, a syn przeciw ojcu; matka przeciw córce, a córka przeciw matce; teściowa przeciw synowej, a synowa przeciw teściowej” (Łk 12:49-53).

Powyższe teksty to tylko niektóre z tych, które mówią o podziale w Czasach Ostatecznych. Ten podział będzie widoczny coraz bardziej i wielu będzie sobie zadawało pytanie: „Dlaczego Bóg nic z tym nie robi?” Bóg przygotował specjalną strategię na czasy poprzedzające przyjście Jezusa; na ostatnie pokolenie w naturalnej historii ziemi:

„Królestwo niebieskie podobne jest do człowieka, który posiał dobre nasienie na swej roli. Lecz gdy ludzie spali, przyszedł jego nieprzyjaciel, nasiał chwastu między pszenicę i odszedł. A gdy zboże wyrosło i wypuściło kłosy, wtedy pojawił się i chwast. Słudzy gospodarza przyszli i zapytali go: Panie, czy nie posiałeś dobrego nasienia na swej roli? Skąd więc wziął się na niej chwast? Odpowiedział im: Nieprzyjazny człowiek to sprawił. Rzekli mu słudzy: Chcesz więc, żebyśmy poszli i zebrali go? A on im odrzekł: Nie, byście zbierając chwast nie wyrwali razem z nim i pszenicy. Pozwólcie obojgu róść aż do żniwa; a w czasie żniwa powiem żeńcom: Zbierzcie najpierw chwast i powiążcie go w snopki na spalenie; pszenicę zaś zwieźcie do mego spichlerza” (Mateusza 13:24-30).

Czyżby Jezus tak bardzo nie znał się na rolnictwie? Przecież to nie jest normalne i dobre żeby zostawić chwasty i pszenicę razem – wiadomo, że chwasty rosną szybciej i plon będzie mniejszy. Dzisiaj każdy rolnik wie, że chwasty należy tępić, kiedy są jeszcze małe. Tak, w „normalnych” czasach tak właśnie powinno się robić, ale do czasów ostatecznych odnoszą się nieco inne zasady – to nie są normalne czasy, więc i Boża strategia nie jest „normalna”. Ta strategia „pozostawienia wszystkiego aż do żniw” widoczna jest już teraz. Widzimy coraz więcej grzechu, buntu i wszelkiego innego rodzaju zła, ale z drugiej strony widzimy wzrastający kościół w pasji i ogniu modlitwy i uwielbienia.

Dzisiaj musimy na nowo zweryfikować linie podziału i granice jedności. Jedność nie zawsze musi oznaczać te same poglądy polityczne, ten sam kościół czy denominację. Granice jedności coraz bardziej widocznie przebiegają według ludzkich serc. Bóg zbiera swój Kościół z różnych denominacji i tradycji. Jedność, która oprze się podziałowi polega na naszym poddaniu się Jezusowi – tylko ci będą JEDNO, którzy dobrowolnie i z wdzięcznością poddadzą się Królowi królów. Ta jedność jest zdefiniowana przez Ducha i Prawdę. Prawdą jest Jezus, a Duch poświadcza w twoim duchu z kim jesteś jedno.

Dlatego nie dajmy się zwieść pozorom. Jedność musi przyjść i ona narodzi się w bólu i zamieszaniu, które coraz bardziej będą widoczne wokół. Kiedy napisałem to zdanie, uśmiechnąłem się w duchu, ponieważ przypomina ono do złudzenia tezę pierwszych komunistów wskazujących na dialektykę i walkę społeczną z której zrodzi się powszechny ład i szczęście pod nazwą komunizm :-). Jak widać ludzie już wcześniej mieli takie pragnienia. Żeby wszystko było jasne – Jezus nie jest komunistą i ja nim też nie jestem, chociaż myślę, że z „prawdziwymi komunistami – mającymi czyste idee i czyste serca” Jezus dogadałby się szybciej niż z niektórymi z tych którzy chodzą do kościoła, słuchają radia i oglądają wiadomości. Musimy zobaczyć ten wymiar jedności. Jedność tworzą ci, którzy należą do Jezusa – nie wierzę w inną jedność…

This entry was posted on piątek, maj 21st, 2010 at 06:43 and is filed under Bieżące, Duchowe refleksje, Komentarze polityczne. You can follow any responses to this entry through the RSS 2.0 feed. You can leave a response, or trackback from your own site.

2 komentarze

Bogdan
 1 

Pisałem ostatnio na facebooku na temat obecnych powodzi i chciałbym przytoczyć tu fragment w kontekście tego posta.
10 kwietnia giną główne postacie życia społecznego. To, co było ukrywane przez 70 lat w jednym momencie odsłonięte jest przed oczami świata. Czy Bóg nie mówi do naszego narodu? Wiele można pisać o tym wydarzeniu. Wspomnę tylko niektóre. Następuje jakiś ponad naturalny przełom w relacjach z Rosją. Politycy są potrząśnięci tym, co się stało. Oczy całego świata są zwrócone znowu na Polskę.
Przed tym wydarzeniem wielu chrześcijan odbiera od Boga przeświadczenie, że On przychodzi do tego kraju jako KRÓL. A werset, który przychodził wielu wierzącym to Izajasza 6 rozdz.
Od tego momentu mija trochę czasu i ludzie wracają na stare tory, układają po swojemu scenariusze historii. Ale Bóg mówi stop. Ja przyszedłem objąć panowanie.
Ostatnio jakoś mocno do mnie przemawiają słowa z księgi Jozuego.
Kiedy Jozue miał zdobyć Jerycho pierwsze miasto w ziemi obiecanej, miasto nie do zdobycia miał ciekawe spotkanie. Tam miała miejsce ciekawa rozmowa. Jozue spotyka kogoś.
Joz. 5:13-15
13. A gdy Jozue był pod Jerychem, zdarzyło się, że podniósł swoje oczy i ujrzał stojącego naprzeciw siebie męża z wydobytym mieczem w ręku. Jozue podszedł do niego i zapytał go: Czy należysz do nas, czy do naszych nieprzyjaciół?
14. A ten odpowiedział: Nie, ale jestem wodzem wojska Pana; przyszedłem teraz. Wtedy Jozue upadł twarzą na ziemię, oddał mu pokłon i rzekł do niego: Co rozkaże mój pan słudze swemu?
15. A wódz wojska Pana rzekł do Jozuego: Zdejm z nóg sandały swoje, bo miejsce, na którym stoisz, jest święte. I Jozue tak uczynił.
(BW)
Jozue ma pytanie: czy należysz do nas czy do naszych nieprzyjaciół? To tak jakby mówił: po czyjej ty stronie stoisz? To jest często pytanie, które zadajemy: Boże po której stronie stoisz? Ale słyszy nie. I jak mówi: JA jestem wodzem, po czyjej stronie stoisz ty? Ten ktoś, to był mąż z wyciągniętym mieczem w ręku. To mnie powala bo to dotyczy Polski. On dzisiaj stoi z wyciągniętym mieczem nad Polską i mówi PRZYSZEDŁEM TERAZ. Nie możecie wrócić do swoich starych gier i pytać po czyjej stronie jest BÓG ale po której my stronie jesteśmy. Bo on jest wodzem – dowódcą wojsk. Ja przyszedłem jako Król. To wszystko pokazuje, że ON zaczął i nie odpuści dopóki nie dokona swojego zamysłu.
Pisze też o tym Rick Joyner w Ostatniej Bitwie (rozdz.5 Zwycięzcy)
„Kiedy ukazałem się Jozuemu jako Pan Zastępów, powiedziałem mu, że nie staję po jego stronie, ani po stronie jego wrogów. Nigdy nie przychodzę, by zająć czyjąś stronę. Przychodzę przejąć autorytet, a nie stanąć po jednej ze stron. Ukazałem się jako Pan Zastępów zanim Izrael miał wkroczyć do ziemi obiecanej i ponownie przyjdę jako Pan Zastępów. Kiedy to nastąpi usunę wszystkich, którzy zmuszali mój lud do przyjmowania postawy przeciwko braciom.” koniec cytatu
ON STOI Z WYCIĄGNIĘTYM MIECZEM W RĘKU I MÓWI NIE TO JA JESTEM WODZEM ZASTĘPÓW.

maj 25th, 2010 at 00:41
 2 

Drogi Bogdanie, dziękuję za mądry komentarz. Zgadzam się cakowicie z tym, co napisałeś i pozdrawiam serdecznie.

maj 25th, 2010 at 05:16

Leave a reply

Name (*)
Mail (will not be published) (*)
URI
Comment

Preview: