Komentarz do książki A. Wommacka „Lepszy sposób modlitwy”
Znowu wracamy do tematu: Kim dla mnie jest Bóg i kim ja jestem dla Boga w kontekście modlitwy? To, co opisuje Andrew Wommack jako wstawiennictwo jest tylko jego ekstremalną częścią. Oczywiście pokazując to ekstremum robi to po to, aby obnażyć niewłaściwe formy tzw. wstawiennictwa. Czytając te fragmenty można odnieść wrażenie, że autor występuje przeciwko modlitwie wstawienniczej w ogóle – nic bardziej mylnego; cała książka właśnie zachęca do modlitwy, ale takiej, która nie stawia nas w miejscu przeciwnika Boga, lub nie traktuje Boga, jako naszego przeciwnika, czy przeciwnika ludzi, narodów – kogokolwiek z wyjątkiem diabła i jego sił ciemności.
Kiedy modlimy się o naszych bliskich, o nasz naród i nie widzimy natychmiastowej zmiany, bardzo łatwo można ulec takim myślom, że Bogu nie zależy na nich i że muszę przekonać Boga do tego, by ich pokochał przynajmniej tak, jak ja ich kocham – i wtedy może Bóg coś zrobi. Kiedy w ten sposób formujemy nasze myśli, widzimy ich oczywisty absurd, mimo to czasem w ten sposób działamy i modlimy się.
Kiedy czytam kolejne rozdziały książki, cały czas we mnie brzmi jedno zdanie: Naucz się traktować Boga w modlitwie jako twojego sprzymierzeńca, przyjaciela – nawet jeśli nie widzisz natychmiastowej odpowiedzi na swoje modlitwy. Inaczej to wszystko nie ma sensu, ponieważ walka z Bogiem na modlitwie i przekonywanie Go, kiedy On nie jest przekonany to „misja niemożliwa”.
Cały czas nie mamy jeszcze odpowiedzi na pytanie: Jaka wobec tego powinna być prawidłowa modlitwa wstawiennicza? Mam nadzieję, że wkrótce ją poznamy.
Leave a reply